Ciągle daleki od rozwiązania jest problem, związany z planami wybudowania w Strącznie biogazowni. Mieszkańcy tej podwałeckiej wsi hurtowo składają pisma w proteście przeciwko inwestycji. Z jednoznacznych deklaracji wójta Jana Matuszewskiego wynika, że biogazowni w Strącznie nie będzie, ale członkowie stowarzyszenia Zielone Strączno nie zamierzają zaniechać protestów aż do uzyskania oficjalnej informacji o odstąpieniu od tej inwestycji.
Przypomnijmy w telegraficznym skrócie o co chodzi: do opinii publicznej dotarła informacja o planach wybudowania w Strącznie biogazowni przez firmę Eurowind Energy. Biogazownia miałaby powstać w ramach Wałeckiego Klastra Czystej Energii, powołanego przez powiat wałecki, do którego przystąpiły m.in. okoliczne jednostki samorządu terytorialnego. Informacja wywołała duże wzburzenie i protesty mieszkańców Strączna, którzy obawiali się przede wszystkim skali i lokalizacji tej inwestycji blisko ich domów oraz wiążących się z nią możliwych uciążliwości, np. odoru, hałasu, skażenia pól tzw. pofermentem, czyli powstającym w wyniku procesu technologicznego odpadem produkcyjnym, który miałby trafiać na grunty uprawne na obszarze ok. 5 tys. ha, w przewidywanej ilości 120-150 tys. ton, co oznaczałoby 26 samochodów dziennie. Do tego trzeba doliczyć 70 samochodów dziennie, przywożących substrat (wsad) do biogazowni w postaci nie tylko słomy, ale także biomasy (odchodów zwierzęcych, odpadów organicznych, wysłodków, itp.). Produkt finalny to 25 mln m3 biometanu rocznie i 5 ton amoniaku na godzinę.
To wszystko przedstawiciele mieszkańców Strączna mieli usłyszeć na spotkaniu z inwestorem, które odbyło się 17 marca.
Co wydarzyło się w tej sprawie po publikacji pt. „Biogazownia w Strącznie: za i przeciw” (Gazeta Wałecka z 20 marca br.), w której przedstawiliśmy argumenty stron konfliktu?
– Nadal – w imieniu stowarzyszenia Zielone Strączno – składamy w Urzędzie Gminy Wałcz i Starostwie Powiatowym w Wałczu jednobrzmiące pisma, podpisane przez mieszkańców, zawierające protesty przeciwko budowie biogazowni w Strącznie – mówi Jolanta Szczygielska-Kaczmarek. – Takich pism trafiło do tych instytucji ponad 320. Podejmowaliśmy próby przekonania radnych Rady Gminy Wałcz do głosowania przeciwko projektowi uchwały, dotyczącej zmiany w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego w związku z planowaną budową 9 wiatraków w okolicach Różewa. To będzie koszmar, bo maksymalna wysokość elektrowni wiatrowej może wynieść nawet 300 metrów! Niestety, nasze działania nie zakończyły się sukcesem, bo przegraliśmy głosowanie jednym głosem (obecnych 12 radnych: 7 głosowało za, 2 przeciwko, 3 wstrzymało się od głosu – dop. aut.). Wystąpiliśmy też do burmistrza Wałcza o udzielenie odpowiedzi w trybie informacji publicznej odnośnie do przedstawienia biznesplanu przebudowy lub modernizacji infrastruktury ZEC w Wałczu w zakresie dostosowania jej do odbioru wodoru/biometanolu do ogrzania wody w miejskiej sieci oraz przedstawienia wyliczeń, dotyczących rzekomych korzyści i potencjalnych zysków w zakresie obniżenia rachunków za energię o 30 procent. Ma to związek z wypowiedzią burmistrza w czerwcu 2021 r. po podpisaniu listu intencyjnego z Eurowind Energy. Zwróciliśmy się ponadto w tym samym trybie do wójta gminy Wałcz w sprawie firm inwestujących w farmę elektrowni wiatrowych w okolicach Chwiramu i Różewa. Wysłaliśmy również pisma do wojewody i marszałka województwa zachodniopomorskiego oraz Ministerstwa Sportu i Turystyki z informacją o tych inwestycjach, ich zagrożeniu dla środowiska oraz o naszym stanowisku w tej sprawie. Kontynuujemy też akcję wieszania w Strącznie banerów, informujących o proteście przeciwko budowie biogazowni.
O stanowisko w tej sprawie zwróciliśmy się również do wójta gminy Wałcz.
– Nasza opinia jako władz gminy, w tym moja – jako wójta – nie zmieniła się – twierdzi Jan Matuszewski. – Zapewniam wszystkich zainteresowanych, że biogazowni w Strącznie nie było, nie ma i nie będzie. Nigdy nie zamierzaliśmy uczynić niczego, na co mieszkańcy Strączna by się nie zgodzili. Ten temat został wywołany przez jednego z radnych po to, żeby podburzyć mieszkańców przeciwko mnie w politycznym interesie tego radnego. Powiedziałem to publicznie na sesji i podtrzymuję swoje słowa: radny okłamał i zmanipulował mieszkańców w tej sprawie. Gmina nie chce być stroną tego sporu i dlatego ani ja, ani nikt od nas nie wziął udziału w spotkaniu pomiędzy stowarzyszeniem, inwestorem i mieszkańcami. Z mojej perspektywy sytuacja wygląda w tej chwili tak, że trwa protest przeciwko inwestycji, której nie będzie. Wiem, że brzmi to co najmniej dziwnie, ale tak właśnie jest. Jestem przekonany, że gdyby mieszkańcy Strączna przyszli z tą sprawą bezpośrednio do mnie, to dzisiaj nie byłoby tej całej awantury.
Niezmienne jest również stanowisko Stowarzyszenia na Rzecz Wsparcia Rozwoju Gmin Powiatu Wałeckiego.
– Od czasu poprzedniej publikacji nic się w tej sprawie nie zmieniło – zapewnia dyrektor biura stowarzyszenia i koordynator tego projektu Sebastian Trojanowski. – W dalszym ciągu stoimy na stanowisku, że jest to znakomita idea, która powinna służyć wszystkim mieszkańcom naszego powiatu. Uważamy, że ta inwestycja przyniosłaby wiele wymiernych korzyści, a jeśli ostatecznie do niej nie dojdzie, będzie to z wielką szkodą dla wszystkich zainteresowanych stron, może z wyjątkiem dosłownie kilku osób, bardzo aktywnie zabiegających o wstrzymanie inwestycji. Oczywiście nie kwestionujemy prawa mieszkańców Strączna do wyrażania swoich wątpliwości i obaw. I my, i inwestor gotowi jesteśmy ich wysłuchać. Ja mogę w każdej chwili zorganizować kolejne spotkanie w tej sprawie, ale problem polega na tym, że ci ludzie nie chcą dyskutować na rzeczowe argumenty. Kiedy będą na to gotowi, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby rozmawiać o tym tyle razy, ile będzie trzeba. Jest jeszcze jeden ważny wątek: to nie ja, nie stowarzyszenie, nie klaster i nie starostwo będą podejmować w tej sprawie decyzje. Będą ją podejmować inwestor oraz instytucje, które są do tego upoważnione. My w każdym razie w tym momencie chcemy zostawić temat czasowi oraz wspomnianym instytucjom.
Tomasz Chruścicki

