środa, 30 kwietnia

Bokiem

O drifcie mówi się, że to disco polo wśród sportów motorowych. I jest to stereotyp, który bawi samych pasjonatów tej dyscypliny. Irytują się dopiero wtedy, gdy stawia się ich w jednym rzędzie z pospolitymi piratami drogowymi. – Walczymy z tym nieprawdziwym i szkodliwym dla nas wizerunkiem – mówią Piotr Nowak i Aleksander Ruth z Unserious Crew.

To oni „zrobili” tegoroczny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Wałczu, ściągając na ulicę Bankową prawdziwe tłumy chętnych na przejażdżkę drift taxi. A to tylko jeden z pomysłów zawiązanego w sierpniu ubiegłego roku klubu, którego poczynania staną się najprawdopodobniej jednym ze stałych elementów miejskich imprez.

– Z motoryzacją jesteśmy związani od najmłodszych lat. Ja prowadzę warsztat, warsztat otwierał też Piotr z tatą i bratem. Zgadaliśmy się kiedyś i okazało się, że interesuje nas drifting – opowiada A. Ruth. – Kiedy stwierdziliśmy, że jest nas w Wałczu kilku, postanowiliśmy się zrzeszyć, bo tak łatwiej organizować treningi. Wyjeżdżamy więc na cały dzień kilkoma samochodami do Broczyna, z nami jedzie ciężarówka sprzętu i kilkadziesiąt kół na zmianę.

Według definicji, drifting to dyscyplina motorsportu, która – najprościej mówiąc – polega na precyzyjnej jeździe samochodem w kontrolowanym poślizgu. Drifting nie ma nic wspólnego z tzw. paleniem gum, kręceniem kółek na parkingach marketów, a tym bardziej z wjeżdżaniem na rondo „na ręcznym”.

– Drift to panowanie nad autem – wyjaśnia P. Nowak.-  Nie chcemy być wrzucani do jednego worka z ludźmi wykonującymi nieodpowiedzialne manewry na parkingach bądź drogach publicznych. Palenie gumy w miejscu lub próby wpadania w poślizgi przednionapędowymi autami to nie drift,  lecz zwykłe piractwo drogowe. Niestety nawet policjanci używają takich określeń, przez co ciągle słyszymy, co tym razem zrobili „drifterzy”, ile i jakie przepisy złamali. W ten sposób negatywna opinia się za nami ciągnie. Także poprzez tę rozmowę chcemy chociaż spróbować ją zmienić.

Lotnisku w Broczynie, na którym trenują drifterzy z Unserious Crew, groziło zamknięcie na tę dyscyplinę. Okoliczni właściciele pensjonatów skarżyli się na hałas. Ostatecznie – dzięki uporowi drifterów i ich zdolnościom dyplomatycznym – udało się doprowadzić do kompromisu i jedynie nieco ograniczyć ruch na lądowisku.

– To by była katastrofa nie tylko dla nas, ale też ludzi z Poznania, Szczecina, czy Łodzi, którzy także trenują w Broczynie – mówi P. Nowak. – Mamy dużo szczęścia, że tor znajduje się jedynie 30 kilometrów od naszego miasta i na dodatek dobrze nadaje się do driftu. Niektórzy już chcieli się poddać, mówili, że sprzedają samochód i kończą z tym sportem.

– Prowadziliśmy rozmowy z władzami Czaplinka i mieszkańcami, przekonując, że nie tylko my jesteśmy odpowiedzialni za generowany tam hałas, nasze treningi są legalne i że działamy odpowiedzialnie – relacjonuje A. Ruth. – Chcieliśmy dać im coś od siebie, żeby trochę zrekompensować niedogodności, dlatego 24 maja zorganizujemy tam rozpoczęcie sezonu.

Wydarzenie organizowane razem z American Classic Cars na lotnisku w Broczynie ma zgromadzić kilkaset najróżniejszych samochodów, będzie drift taxi z udziałem około 40 samochodów, w tym kilku maszyn, które stratują w mistrzostwach, śmigłowiec wykonujący loty widokowe, a oprócz tego muzyka na żywo, foodtrucki i strefa kobiet.

Kolejnym wydarzeniem, w które włącza się Unserious Crew, jest dobrze już znany mieszkańcom Wałcza zlot amerykańskiej motoryzacji, który odbędzie się w tym roku przy promenadzie oraz Festiwal Dwóch Jezior i festiwalowe drift taxi na parkingu przy Wałeckim Centrum Kultury.

– Nasz udział w finale WOŚP, a przede wszystkim pozytywne opinie mieszkańców, dały nam ogromnego kopa do działania. Cieszymy się, że możemy dzielić się naszą pasją i przełamywać stereotypy na temat tego sportu – mówi P. Nowak. – Zapraszamy na treningi wszystkich, którzy chcą spróbować swoich sił w tej dyscyplinie. Szczególnie mamy tu na myśli młodych kierowców szukających emocji na publicznych drogach. Kilku udało nam się już namówić. Ćwicząc na torze, wszyscy nabieramy pokory i raz za razem przekonujemy się, jak trudne bywa zapanowanie nad autem w niektórych sytuacjach. Na szczęście dzieje się to z dala od innych uczestników ruchu, zabudowań, latarni czy drzew. Przypuszczamy, że gdyby wielu ludzi wyszalało się na torze, nie mieliby problemu z zachowaniem spokoju na drodze. Tak jest  w naszym przypadku.

Członkowie Unserious Crew podkreślają, że zdobyte na torze umiejętności są przydatne podczas codziennej jazdy samochodem. Wyrabiają refleks, umiejętność przewidzenia, co może zrobić inny kierowca, a przede wszystkim uczą wychodzenia z poślizgów.

– Dla zwykłego kierowcy znalezienie się za granicą przyczepności jest sytuacją niepożądaną, której powinien unikać. To zupełnie odwrotnie niż u nas. My znajdujemy tam zabawę i adrenalinę. Umiejętność zachowania spokoju podczas utraty przyczepności przydaje się szczególnie jesienią i zimą – podkreślają.

Na lotnisku malują tory i wyznaczają na nich specjalne strefy, w których trzeba się zmieścić przodem albo tyłem auta. Dla początkujących jest miejsce gdzie mogą ćwiczyć manewry wokół beczki lub kręcić „ósemki”. Kiedy nauczą się je pokonywać z odpowiednią prędkością i precyzją, wchodzą na kolejny poziom. Jeżdżą też w parach, co wymaga nie tylko ogromnej precyzji, ale tez zgrania zawodników.

Chcą maksymalnie zbliżyć się do warunków panujących podczas zawodów, chociaż na razie nie planują w nich uczestniczyć. To by wymagało modyfikacji, które wykluczą ich pojazdy z ruchu drogowego. A ich samochody – oprócz tego, że biorą udział w comiesięcznych treningach – mają ważne badania techniczne i służą jako auta do jazdy na co dzień.

– To jedna z tańszych i łatwo dostępna dyscyplina motorsportu. Na początek wystarczy auto tylnonapędowe, utwardzone zawieszenie i już można jeździć. Sami dbamy o nasze samochody, ja je przerabiam, serwisuję i przygotowuje pod treningi – mówi A. Ruth. – Opony zbieramy w zakładach wulkanizacyjnych, bo nie stać nas na kupno nowych. A opon zużywamy bardzo dużo, w zależności od samochodu i umiejętności od kilkunastu do kilkudziesięciu na trening.

A po co to wszystko?

– Dla adrenaliny. Żaden inny motosport, a próbowałem kilku dyscyplin, nie daje takich emocji – przekonuje A. Ruth. – Kręci nas też to, że z przejazdu na przejazd jesteśmy lepsi, bardziej precyzyjni i szybsi.

PS Wpisaliśmy w wyszukiwarkę hasło „drift”. Linki prowadziły głównie do informacji z zatrzymania piratów drogowych. My w redakcji obiecujemy już nigdy nie mylić tych dwóch pojęć.

zbk, fot. Unserious Crew

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Zobacz również

Pożegnanie z Anią

Areszt dla dilera

1 KOMENTARZ

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Reklama -spot_img

Popularne

640 podpisów dla dyrektorki GOK-u

Pożegnanie z Anią

Życie nam niemiłe?

Duży hokej na Bukowinie