Upór i cierpliwe dążenie do celu może zakończyć się sukcesem. I to nawet w konfrontacji z aparatem państwowym. Przekonali się o tym mieszkańcy XIX-wiecznego Różewa, którzy przeciwko księdzu pochodzącemu z nadania pruskiego wszczęli trwający aż 12 lat bunt.
Historia ziemi wałeckiej jest przebogata w różnego rodzaju wydarzenia, osoby, miejsca czy budynki. Przez wiele dziesięcioleci region znajdował się na pograniczu państw, które odcisnęły swoje piętno na naszej okolicy, wiele wojsk pod różnymi flagami, z różnych kampanii, maszerowało naszymi traktami. Zresztą polecam polubić (jeśli tego nie uczyniłeś, Drogi Czytelniku) fanpage Muzeum Ziemi Wałeckiej, gdzie pracownicy systematycznie zamieszczają ciekawostki z historii naszego regionu. Możemy z nich dowiedzieć się wielu arcyciekawych rzeczy, zajrzeć jak za pomocą wehikułu czasu w dawne dzieje wałeckich miast i wsi, dowiedzieć się jak żyło się w czasach dawnych i dawniejszych.
Ja przybliżę dzisiaj jeden fragment z historii Różewa (gm. Wałcz). W drugiej połowie XIX wieku Różewo, a właściwie Rosenfelde (taką oficjalną nazwę wówczas posiadała wieś), jak i cała ziemia wałecka wchodziły w skład nowej, europejskiej potęgi – Cesarstwa Niemieckiego. Państwo niemieckie zjednoczone „krwią i żelazem” przez pancernego kanclerza Otto von Bismarcka wymuszało Ordnung, czyli porządek. Dotyczył on wszelkich spraw państwowych. Także religijnych. Kapłan – czy to katolicki, czy też protestancki miał również być urzędnikiem nowego imperium pod rządami Hohenzzollernów, dynastii rządzącej ówczesnymi Niemcami.
Każdy prezydent konkretnej niemieckiej prowincji miał prawo wyznaczać kapłanów do konkretnej parafii. Tak też się stało w 1877, kiedy to do parafii w Skrzatuszu, do której należał kościół w Różewie, przybył z nadania rządowego ks. Jan Lizak. Nie wiadomo co właściwie stało się początkiem konfliktu tego kapłana z wiernymi z Różewa, ale fakt jest, że już tego samego roku mieszkańcy wsi wysłali petycję do władz administracyjnych w sprawie zmiany kapłana. Akcja nie przyniosła oczekiwanego skutku, więc postanowili zamienić słowa w czyn. Mieszkańcy Różewa bojkotowali nabożeństwa prowadzone przez księdza Lizaka. A że mimo wszystko religia była dla nich ważną częścią życia codziennego, postanowili zmienić świątynię. I tak od 1877 roku cała katolicka część Różewa zaczęła uczęszczać na msze święte do pobliskiej Róży Wielkiej. Nie wybierano specjalnie kościołów należących do parafii skrzatuskiej, ponieważ nie chcieli uczestniczyć we mszach prowadzonych przez nielubianego księdza. Podobnie zresztą uczyniła część mieszkańców Skrzatusza, uczestnicząc w mszach w Starej Łubiance. I tak już w tym samym roku w księgach parafialnych w Róży Wielkiej notuje się pierwszy chrzest dziecka pochodzącego z Różewa.
Bunt i upór mieszkańców budzi dzisiaj we mnie podziw, ponieważ nie jest to krótkotrwały strajk wiernych przeciwko niechcianemu kapłanowi. Mieszkańcy w swym postanowieniu trwają nie rok, nie dwa, a dokładnie lat 12! Przez ten okres nie uczestniczą we mszach, nie zapisują dzieci do komunii świętej, nie biorą ślubów, proszą o ostatnią posługę księży z innych parafii.
Musicie przyznać, że wymagało to od ówczesnych mieszkańców Różewa wiele zaparcia, odwagi i niespotykanego uporu w zmaganiach z aparatem administracyjnym i kościelnym. Doprawdy zawzięci musieli być, żeby aż przez 12 lat nie chodzić do „swojego” kościoła w Różewie, tylko trwać w swoim buncie. Zakończył się on dopiero w 1889 roku, kiedy to ks. Jan Lizak sam odszedł ze skrzatuskiej parafii, a na jego miejsce przybył nowy ksiądz, którego tym razem akceptowali mieszkańcy zarówno Różewa, jak i Skrzatusza. A był to ks. Bernard Falkenberg.
Po dwunastoletnim buncie, związanym także z mniejszymi wpływami do parafialnej kasy, okazało się, że mieszkańcy wsi wrócili w samą porę, ponieważ ich świątynia wymagała pilnego remontu. Kościół w Różewie był w opłakanym stanie. Krótko po zakończeniu buntu w 1899 roku podjęto decyzję o budowie nowej świątyni. Budowlę w stylu ryglowym w 1905 roku zastąpiła nowa świątynia w stylu neogotyckim, która stoi do dziś.
Piotr Wojtanek
Różewo na starych pocztówkach. Z archiwum Piotra Wojtanka.