Józef Gryga opiekujący się grobem swojego dziadka Lucjana, spoczywającego na cmentarzu w Różewie (gm. Wałcz) odkrył , że na miejscu pochówku jego przodka pogrzebana została inna osoba. Jak do tego doszło?
Lucjan Gryga zmarł w 1960 roku. Został pochowany w grobie ziemnym na cmentarzu w Różewie. Syn pana Lucjana, a ojciec Józefa, obudował grób betonową opaską domowym sposobem z myślą, że w przyszłości uda się postawić ojcu pomnik. Niestety środki nigdy mu na to nie pozwoliły.
Tadeusz i Józef, którzy po ojcu przejęli opiekę nad grobem, w 2020 roku musieli rozebrać tymczasowy nagrobek dziadka Lucjana. Był on już bowiem w złym stanie technicznym. Jak mówi pan Józef, w miejscu dawnego nagrobka ustawił znicz i solidną metalową tabliczkę z literką R, co miało oznaczać rezerwację miejsca.
Żeby dziadka upamiętnić, jego nazwisko kamieniarz wyrył na płycie nagrobnej rodziców Józefa i Tadeusza, którzy są pochowani nieopodal. Ani faktu rozbiórki tymczasowego nagrobka dziadka Lucjana, ani umieszczenia nazwiska dziadka na innym nagrobku pan Józef i jego brat nie zgłosili, co – według administracji cmentarza – jest obowiązkiem każdego dysponenta grobu. Jednak, co warte odnotowania, nie jest zapisane w regulaminie gminnych cmentarzy komunalnych.
– To był czas, kiedy chcieliśmy z bratem uporządkować sprawy pochówku członków naszej rodziny na cmentarzu w Różewie. Ponieważ nagrobek dziadka był w złym stanie, musieliśmy go rozebrać. Pomyśleliśmy też z bratem, że szczątki dziadka przeniesiemy do rodzinnego grobu, w którym spoczywają nasi rodzice i inni członkowie rodziny, a tamto miejsce zatrzymamy dla mnie i moich najbliższych – opowiada Józef Gryga. – Mój brat, Tadeusz, zaczął się nawet interesować procedurą związaną z ekshumacją. Wystąpił do Urzędu Gminy w Wałczu z wnioskiem o zgodę na „dochowanie” dziadka Lucjana w grobie rodzinnym i taką zgodę otrzymał. Miało to nastąpić oczywiście po przeprowadzeniu całej procedury w Sanepidzie i uzyskaniu wszystkich zgód. Kiedy jednak dowiedział się w Sanepidzie na czym ten proces dokładnie polega i kiedy okazało się, że musi uzyskać zgodę aż 9 członków rodziny, zrezygnował i nawet nie wnioskował o przeprowadzenie ekshumacji.
– Przerosło mnie to – dodaje Tadeusz Gryga. – Rodzina rozsiana jest po całej Polsce. To za duże zamieszanie, nie chciałem się tym zajmować.
Mimo wszystko, Józef Gryga systematycznie opłacał miejsce na cmentarzu. Ostatnia faktura pochodzi z września 2020 roku, co oznacza, że miejsce na cmentarzu jest opłacone do 2040 roku.
J. Gryga stwierdził, że on także nie będzie zajmował się ekshumacją, a on i jego najbliżsi zostaną po prostu pochowani z dziadkiem.
Sprawa ucichła i do marca tego roku nic się nie działo. W połowie miesiąca Józef Gryga pojawił się na cmentarzu w Różewie, żeby uporządkować rodzinne groby. Ze zdumieniem stwierdził, że w grobie jego dziadka… została pochowana inna osoba.
– Natychmiast skontaktowałem się z „gminą”, żeby wyjaśnić sprawę. Na cmentarzu pojawił się strażnik gminny i odpowiedzialna za cmentarze Magdalena Wenio. Urzędniczka zaproponowała mi inne miejsce – opowiada J. Gryga. – Mnie to jednak nie zadowala, bo ktoś popełnił błąd i nie chce wziąć za to odpowiedzialności. Dwa razy sprzedał jedno miejsce na cmentarzu i zbezcześcił zwłoki mojego dziadka. W grobie przecież musiały zostać kości! Gdzie one są?!
Ponieważ J. Gryga nie był usatysfakcjonowany propozycją urzędniczki, wraz z bratem udał się na spotkanie z wójtem Janem Matuszewskim, który obiecał zapoznać się ze sprawą i oddzwonić. Józef Gryga twierdzi, że do dziś czeka na ten telefon. Równolegle złożył w urzędzie pismo, w którym domaga się wyjaśnienia sprawy.
Wyjaśnienia wpłynęły na początku tego tygodnia. Są zbieżne z tymi, które urzędniczka odpowiedzialna za administrowanie cmentarzami komunalnymi w Urzędzie Gminy Magdalena Wenio przekazała naszej redakcji.
Urzędniczka trwa przy twierdzeniu, że na cmentarzu w Różewie doszło do nielegalnej ekshumacji. Dowodem na to ma być zainteresowanie rodziny zm. Lucjana Grygi możliwością „dochowania” jego szczątków do innego grobu i wydanie przez gminę stosownego zaświadczenia. W tym zaświadczeniu ta sama urzędniczka zaznacza jednocześnie, że ponowny pochówek może nastąpić po załatwieniu niezbędnych formalności w Państwowym Powiatowym Inspektoracie Sanitarnym w Wałczu.
Sanepid takiej zgody jednak nie wydawał. Nie wpłynął tam nawet wniosek w tej sprawie.
– Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Wałczu w nawiązaniu do zapytania dotyczącego pochówku i ekshumacji zwłok/szczątków ludzkich na cmentarzu w Różewie informuje, że w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej od 01.01.2020 roku do chwili obecnej nie procedowano sprawy związanej z ekshumacją zwłok/szczątków ludzkich osoby wskazanej w wiadomości e-mail – czytamy w odpowiedzi nadesłanej z PSSE w Wałczu.
Kolejną przesłanką, zgodnie z którą urzędniczka wydała zgodę na pochówek w zarezerwowanym i opłaconym grobie, jest to, że rodzina zmarłego Lucjana Grygi wyryła jego nazwisko na płycie nagrobnej rodzinnego grobowca. Po trzecie, pracownicy firmy pogrzebowej twierdzą, że podczas przygotowania grobu pod kolejny pochówek nie znaleźli żadnych kości, ani innych pozostałości po pochówku z 1960 roku.
– Tam nie było żadnego grobu, był pusty plac. Miejsce nie było w żaden sposób oznaczone. Znicz postawiłem tam ja, żeby wiedzieć, gdzie kopać – mówi Krzysztof Kargol, właściciel firmy Nekrolog. – Oświadczam, że nie natknąłem się tam na żadne ludzkie szczątki.
Jak poinformował K. Kargol, grób kopany był za pomocą minikoparki, co – według właściciela firmy pogrzebowej – niczego nie zmienia, bo szczątki niezależnie od użytego sprzętu i tak zostałyby przez pracowników odkryte i fakt ten – jak podkreśla K. Kargol – zostałby niezwłocznie zgłoszony do Urzędu Gminy.
Jak mówi K. Kargol, miejsce spoczynku zmarłej (pochowanej na miejscu L. Grygi) wskazała osoba z rodziny, odbyło się to w obecności strażnika gminnego. Właściciel firmy pogrzebowej mówi, że widział dokumentację i miejsce oznaczone było jako wolne. Sporządzono także dokumentację fotograficzną, zgodnie z którą miejsce pochówku zmarłej nie było w żaden sposób oznaczone.
Jednak na zdjęciu rodzinnego grobowca Grygów, które kilka miesięcy temu wykonał ktoś z rodziny, wyraźnie widać miejsce pochówku Lucjana z ustawionym tam zniczem i wspomnianą wcześniej tabliczką z literką R.
– Kiedy przyszedłem na cmentarz w marcu, a na miejscu mojego dziadka pochowana już była inna osoba, tabliczkę znalazłem pod płotem. Ktoś po prostu zlekceważył, że to miejsce jest zajęte. Tabliczkę wyjął i postawił pod płotem, a znicz wyrzucił – irytuje się J. Gryga.
Magdalena Wenio z Urzędu Gminy w Wałczu na pytanie o przyczynę ponownej sprzedaży tego samego grobu poinformowała, że miejsce zostało przez administrację potraktowane jako miejsce poekshumacyjne. Zgodnie z gminnym regulaminem cmentarzy komunalnych przeszło do dyspozycji administratora, dlatego mogło zostać udostępnione innym osobom.
Przypomnijmy, ekshumacji w tym miejscu nie było, co potwierdza Sanepid, a nawet, gdyby ją przeprowadzono, gminny regulamin w tym punkcie jest niezgodny z art. 7, ust. 2 Ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych, który przytaczamy w całości:
„Art. 7. 1. Grób nie może być użyty do ponownego chowania przed upływem lat 20. 2. Po upływie lat 20 ponowne użycie grobu do chowania nie może nastąpić, jeżeli jakakolwiek osoba zgłosi zastrzeżenie przeciw temu i uiści opłatę, przewidzianą za pochowanie zwłok. Zastrzeżenie to ma skutek na dalszych lat 20 i może być odnowione. 3. Przepisy ust. 1 i 2 nie mają zastosowania do chowania zwłok w grobach murowanych przeznaczonych do pomieszczenia zwłok więcej niż jednej osoby, a także do chowania urn zawierających szczątki ludzkie powstałe w wyniku spopielenia zwłok”.
Zgodnie z orzecznictwem: wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu (sygn. I ACa 147/13): „(…) ponowne użycie grobu nie może nastąpić, jeżeli jakakolwiek osoba zgłosi zastrzeżenia przeciw temu i uiści opłatę przewidzianą za pochowanie zwłok. Sąd stwierdził zatem, że przepis ustawy nie uzależnia ponownego użycia grobu od tego, czy dokonana została ekshumacja, lecz od tego, czy przeciw ponownemu użyciu grobu zgłoszone zostanie zastrzeżenie i wniesiona zostania opłata. Oznacza to, że dopiero upływ dwudziestoletniego terminu i brak zastrzeżenia oraz uiszczenie opłaty od grobu powoduje wygaśnięcie uprawnienia do grobu ziemnego (…)”. Co ważne, pozbawienie dysponenta grobu prawa do wykupionego wcześniej miejsca grzebalnego narusza prawo własności materialnej.
– Dla mnie to skandal, urzędnik się pomylił i zamiast przyznać się do błędu, winą obarcza mieszkańców – mówi rozżalony Józef Gryga. – Nigdy nie dopuścilibyśmy się takiego strasznego czynu. Nie mieści mi się w głowie, że ktoś w ogóle może nas o to posądzać. Zresztą proszę się zastanowić, czy wtedy poszlibyśmy z tym do prasy?! To nielogiczne. Cmentarz w Różewie leży we wsi, z bloków dokładnie widać, co się na nim dzieje, kto normalny ryzykowałby nielegalnym rozkopywaniem grobów w środku wsi?! To absurd.
J. Gryga zaznacza, że nie ma pretensji do rodziny zmarłej, która została pochowana na miejscu jego dziadka i nie oczekuje jej ekshumacji. Jest jednak zdeterminowany, żeby winny poniósł odpowiedzialność. Najprawdopodobniej więc sprawa znajdzie swój finał w sądzie.
– Jestem na to gotowy – podkreśla J. Gryga. – Cała nasza rodzina jest tą sytuacją wstrząśnięta. Nie pozwolimy na to, żeby urzędnicy bezpodstawnie oskarżali nas o tak haniebne czyny.
Zuzanna Błaszczyk-Koniecko
