Pierwsze bity robił w wieku 13 lat na komputerze z komunii i w tanich słuchawkach. Dziś jest uznanym producentem muzycznym, współodpowiedzialnym za brzmienie najnowszej płyty duetu Tuzza Globale „Villa Di Tuzza”. Osxar, czyli Oskar Pielech przekonuje, że pasja może stać się sposobem na życie, jeśli idzie w parze z determinacją, pokorą i szczerą miłością do tego, co się robi.
Oskar Pielech to 20-letni rodowity wałczanin i – co podkreśla – miłośnik tego miasta. Absolwent szkoły morskiej w Kołobrzegu. Producent muzyczny, współodpowiedzialny za najnowszy album Tuzzy „Villa Di Tuzza”, ostatnio współpracował z Aleshenem przy utworze Ikar, na którym można usłyszeć gitarową solówkę Ojczulka, czyli Arkadiusza Pielecha. Zbieżność nazwisk nie jest tu przypadkowa.
Muzyka w życiu Oskara obecna jest od zawsze. Jego tata gra na gitarze od 35 lat. Oprócz gitary Ojczulka, Oskar słuchał tego, co włączali rodzice, a ponieważ muzyki słuchali bardzo dużo, i dla Oskara stała się nieodłącznym elementem życia. Uczył się gry na pianinie i keyboardzie, dużo słuchał, nie zamykał się na żaden gatunek, poszukując wykonawców najbliższych jego estetyce.
Bity zaczął robić w wieku 13 lat, śniąc o współpracy z duetem Tuzza, którym się zachwycił i który – obok Kanyego Westa – jest jedną z jego najważniejszych inspiracji.
– Pierwsze bity powstawały na komputerze z komunii i w słuchawkach za 100 zł. Teraz dysponuję już zawodowym sprzętem. Mam też mały syntezator Akai, ale rzadko z niego korzystam, bo każdą melodię potrafię zagrać na klawiaturze od komputera – opowiada Oskar. – Dla undergroundowego brzmienia sprzęt ma drugorzędne znaczenie, dużo ważniejsza jest wizja utworu. Kiedy wchodzimy na poziom branżowy, mainstereamowy, rośnie znaczenie sprzętu, ale to nigdy nie będzie dominująca kwestia.
Oskar swoje bity wysyłał do tych wykonawców w Polsce i na świecie, których estetyka mu odpowiadała. Spotykało się to z różnym odzewem. Artyści bombardowani podkładami od setek znanych i aspirujących producentów czasem odpowiadali, czasem nie.
– Koledzy żartowali, że przebijałem głową ścianę i dużo w tym było prawdy. Nie zrażałem się, robiłem swoje, wysyłając te swoje bity, aż w końcu Sentino, a był już wtedy całkiem dobrze znany, po trzech minutach napisał, że bierze mój podkład na płytę – dodaje. – Wtedy po raz pierwszy pomyślałem, że robię to dobrze i… zacząłem pracować jeszcze więcej.
Oskar miał wtedy 16 lat. Podkład znalazł się na płycie Sentino, wydanej przez niemieckich producentów i świetnie przyjętej przez fanów.
3 lata później bit wyprodukowany przez Oskara znalazł się na płycie bijącego rekordy popularności rapera występującego pod pseudonimem Vkie. Daj spokój ma dzisiaj ponad 7 milionów wyświetleń.
– Numer z Vkiem był efektem ciężkiej pracy. Ja ten numer wywalczyłem, wysyłałem mu rzeczy wiele razy i ten bit się w końcu spodobał – mówi. – Zrobiłem go dzień albo dwa wcześniej pod wpływem impulsu, nagłej emocji, która pojawiła się podczas spotkania z przyjaciółmi. Siedziałem z nimi u mnie w domu i nagle poczułem, że muszę wrócić do komputera, żeby coś dokończyć. Potem razem z przyjaciółmi zdziwionymi moim nagłym odejściem bujaliśmy się do tego bitu przez resztę wieczoru. Następnego dnia wysłałem go Vkiemu. Spodobał się i utwór gra na koncertach do teraz.
Współpraca z Vkiem była zwrotem w jego karierze, oznaczającym nowe kontakty i… jeszcze więcej pracy.
– Zacząłem wysyłać coraz więcej paczek z bitami, co spotykało się z coraz większym odzewem. Jeden podkład spodobał się na przykład trzem wykonawcom. Musiałem jakoś wybrać. Stwierdziłem, że będzie sprawiedliwie, jeśli zwycięży ten, który odezwał się do mnie pierwszy. Zadecydowało 15 sekund – opowiada. – W ten sposób nawiązałem współpracę z Aleshenem, który uznawany jest za odkrycie ostatniego roku. To bardzo fajny człowiek, ma swoją wizję muzyki i świeże na nią spojrzenie.
Kiedy zaczynał pracę nad bitami, robił to z myślą o duecie Tuzza, skrycie marząc o współpracy. Z biegiem lat optyka się zmieniła. Płyty z Tuzzą nie nazywa spełnieniem marzeń, a największym zrealizowanym do tej pory projektem.
– To by oznaczało, że nie mam już o czym marzyć, bo moje marzenie się spełniło, a ja mam w głowie jeszcze całą masę pomysłów, które chcę realizować – zauważa. – Z chłopakami pracowało mi się świetnie. To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Razem z drugim producentem byliśmy odpowiedzialni za brzmienie nie jednego kawałka, a całej płyty, więc ciążyła na mnie duża odpowiedzialność. Przed wyjazdem myślałem, że będę tym bardziej podekscytowany, czuję się jednak tak samo.
Płyta „Villa Di Tuzza” powstała na Sycylii i – jak cały dorobek duetu – jest naszpikowana włoskimi wpływami. Ekipa w kwietniu na trzy tygodnie zamknęła się w wynajętej posiadłości, pracując nad albumem i promującym ją klipem. Można w nim zresztą zobaczyć także Oskara.
Ojczulek
Do Ikara Aleshena (lista Rap 20 radia Eska) na gitarze grał głównie w domowym zaciszu. Któregoś dnia, kiedy przechodził obok pokoju syna, ten zaprosił go do nagrania solówki. Wyszło tak dobrze, że panowie rozszerzyli współpracę, wprawiając w zdumienie całe środowisko.
– To coś niespotykanego – przyznaje Oskar. – My jednak cieszymy się wspólną pracą, która przebiega wyjątkowo sprawnie również dzięki temu, że możemy sobie szczerze powiedzieć wszystko.
Ojczulek kiedyś w ogóle nie słuchał rapu, teraz stał się jego ulubionym gatunkiem.
– Kiedy zaczynałem, tata w ogóle nie rozumiał tego, co robię, ale wiedział, że to moja pasja i wspierał mnie w niej, wsiąkając w to coraz głębiej – opowiada Oskar. – Nie każdy takie wsparcie otrzymuje. Najczęściej młodzi ludzie, którzy chcą robić coś kreatywnego, są wyśmiewani przez rodziców, rówieśników i szkołę, dlatego ja sam staram się ich wspierać i jestem ich kibicem numer jeden. Kiedy początkujący raperzy wysyłają do mnie swoje kawałki, a one mi się spodobają, wchodzę z nimi w kolaborację, nie zwracając uwagi na to, ilu mają obserwujących. Staram się też udzielać rad początkującym producentom, którzy się do mnie zwrócą. Lepiej być miłym. Z bycia niemiłym nie ma żadnego pożytku.
Oskar Pielech przyznaje, że nie zna młodszego producenta, który odpowiadał za kształt całej płyty, co z jednej strony jest wielką dumą, a z drugiej odpowiedzialnością – także za początkujących producentów muzycznych. Wielu z uwagi na młody wiek Oskara, idący w parze z sukcesem, prosi go o rady.
– Według mnie przepisem na sukces jest miłość do muzyki. Nigdy nie robiłem tego z myślą o pieniądzach. Kiedy one przyszły, byłem zdziwiony. Teraz, po płycie, uniezależniłem się finansowo od rodziców, chociaż pieniądze nadal nie są i pewnie nigdy nie będą moją motywacją. Najpierw pasja, potem kasa – podkreśla. – Żyję muzyką, cały czas czegoś słucham, zresztą słucham wszystkiego, a nie – jak się może wydawać – wyłącznie rapu. Inspiruję się muzyką poważną, filmową, bluesem, soulem, country, muzyką lat 80., 90., te wszystkie brzmienia znajdują odzwierciedlenie w moich utworach. Konkurencja w branży jest bardzo duża. Artyści dostają bardzo dużo bitów, myślę, że przychodzą one codziennie. Żeby się przebić, trzeba się czymś wyróżnić. Ja uważam, że wyróżniłem się tym, że robiłem to długo, konsekwentnie i z pasją.
Zuzanna Błaszczyk-Koniecko