Dramat w Wałczu Drugim
18 stycznia 2025 r., Wałcz Drugi. Niewielka, zadbana wioska, położona tuż za granicą Wałcza. Kilka popegeerowskich bloków, dwa rzędy szeregowców, przedwojenny dworek, sporo i coraz więcej jednorodzinnych domów. Ludzie mieszkają tu różni, jak wszędzie – ten tego lubi bardziej, a tamtego mniej, ale generalnie można powiedzieć, że są ze sobą zżyci. Sobota, dochodzi południe, można trochę odetchnąć po całym tygodniu krzątania. Nagle ciszę przerywa krzyk: pali się!!!
Monika i Tomek Kuźmińscy mieszkają w Wałczu Drugim od lat, w niewielkim szeregowcu w dawnych czworakach. Tu wychowali swoje dzieci. Obydwoje pracują w Wałczu, oprócz tego hodują duże stado kur i gęsi. Wiadomo: drób i jajka prosto z zagrody smakują ludziom z miasta najlepiej. Z sąsiadami żyją w zgodzie, chociaż z tym najbliższym, zza ściany, mają kłopot. Nawet mniejsza z tym, że bez ich zgody zajmuje pomieszczenie nad ich kuchnią, które jest ich własnością i mają na to papiery, ale generalnie jest to trudne sąsiedztwo.
– On się w ogóle mało czym przejmuje – mówi T. Kuźmiński. – A już na pewno nie sąsiadami. Żyje, jak mu wygodnie i niech będzie, że to jest jego sprawa. Ale że ja już wcześniej dwa razy gasiłem u niego pożar, to już nie jest tylko jego sprawa. Tylko, że to jest wieś, my się tu codziennie spotykamy, mówimy sobie: dzień dobry. Trzeba jakoś ze sobą żyć.
Więcej w czwartkowym wydaniu Gazety Wałeckiej.
Prosimy o wsparcie zbiórek założonych przez pogorzelców:
https://pomagam.pl/8hygw8?src=ctg







Tomasz Chruścicki
Zdjęcia: TC, fotografia ratownicza Oliwier Sztachański (Facebook)