Monika H. od około 1,5 roku terroryzuje mieszkańców Wałcza. Ubliża, grozi i bije. Nie ma zahamowań nawet wobec dzieci, także własnych. Przed sądem toczy się postępowanie o pozbawienie praw rodzicielskich nad jej niepełnosprawnym 12-letnim synem. Do sądu wpłynął także akt oskarżenia o znęcanie się nad chłopcem. Dorosłe dzieci nie chcą mieć z matką nic wspólnego. Wnuka strzegą przed agresywną babcią jak oka w głowie. Tylko w tym roku policjanci podjęli wobec Moniki H. 40 (!) interwencji. To tylko kwestia czasu, kiedy dojdzie to tragedii.
47-letnia wałczanka miała kilka ostrych zakrętów. Życie jej nie rozpieszczało. Poronienie, śmierć dwuletniego dziecka, niepełnosprawność kolejnego. Mimo ogromnych trudności i skromnych warunków udało jej się wychować troje dzieci, które już się usamodzielniły. Jeszcze półtora roku temu nic nie wskazywało, że jej zachowanie diametralnie się odmieni.
– Mama zawsze miała ciężko w życiu – opowiada Kuba, syn Moniki H. – Relacje między moimi rodzicami były trudne. W niewielkim lokum mieszkaliśmy w 7 osób. Po śmierci ojca mama została z nami sama, lecz dawała sobie radę. Zmieniło się to trzy lata temu, kiedy zaczął się „sypać” jej związek z ostatnim partnerem, który zresztą już od niej odszedł. Sięgnęła po alkohol i jej zachowanie zaczęło się zmieniać na gorsze. Początkowo mama potrafiła ukrywać swój nałóg, lecz w miarę upływu czasu stawało się to coraz trudniejsze. Upijała się częściej i mocniej. Awantur z jej partnerem nie było końca. Najbardziej cierpiał na tym mój brat, Karol, który jest chory na porażenie mózgowe. Nie mieszkałem już z nimi i kilka razy musiałem przyjeżdżać z interwencją.
W czasie jednej z tych wizyt, we wrześniu 2022 roku, Jakub zauważył, że Karolem nikt się nie zajmuje. Leżał w swoich odchodach, płakał, był przerażony. Kuba zabrał go więc do siebie. Wprawdzie później mama oraz jej partner obiecali, że taka sytuacja się nie powtórzy, silnej woli wystarczyło im tylko na tydzień. Karol przebywał u nich jeszcze do lutego tego roku.
– W połowie miesiąca chciałem go zabrać na zakupy, lecz mama zaczęła krzyczeć i kazała mi wy…lać z domu. Brat przestraszony zachowaniem mamy zaczął histeryzować, więc nie chcąc zaogniać sytuacji po prostu wyszedłem – kontynuuje Kuba. – Otrzymałem jednak telefon, że mam wracać, ponieważ u mamy jest interwencja policji. Było mi bardzo szkoda brata, dlatego zobowiązałem się do tymczasowej opieki nad nim. Mimo trudnych warunków lokalowych przez miesiąc mieszkał ze mną u rodziców mojej narzeczonej. Obecnie od kilku miesięcy przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Rzadkowie.
Karol – jak się dowiedzieliśmy – miał do Rzadkowa trafić tylko na chwilę. Jego nowym domem miała się stać Regionalna Placówka Opiekuńczo-Terapeutyczna w Dębnie. Jednak sprawy się skomplikowały i miejsca w Dębnie zabrakło.
– Szukamy dla Karola miejsca w całej Polsce – mówi dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie Bożena Terefenko. – Dziecko powinno znaleźć się w specjalistycznym ośrodku przystosowanym do jego schorzeń. Niestety dzieci wymagających specjalistycznego wsparcia jest coraz więcej, a miejsc w ośrodkach nie przybywa. Jednak zrobimy wszystko, żeby znaleźć miejsce dla Karola, czy to w Dębnie, czy gdzie indziej.
Po umieszczeniu Karola w ośrodku kłopoty Kuby z matką się nie skończyły. Kobieta sprzedała swoje mieszkanie, przeniosła się na działki i zaczęła nachodzić syna, byłych sąsiadów i nabywców byłego lokum.
– Kontakty z matką ograniczyłem do minimum, lecz zdarza się, że spotykamy się w mieście – opowiada Kuba. – Ostatnio w markecie wyzywała mnie, biła kablem i ciągle miała o coś pretensje. Krzyczała, że jej nie pomagałem, że jestem donosicielem, dilerem narkotyków, wymyślała same najgorsze historie. Moja narzeczona boi się z naszym dzieckiem wyjść na spacer, ponieważ każde spotkanie z matką kończy się groźbami i wyzwiskami. Nie wiemy do czego może się posunąć, jest agresywna. Matka o wszystkie swoje niepowodzenia obwinia mnie i moją siostrę, Patrycję. Mam jeszcze starszego brata, lecz on trzyma stronę matki.
To na jego konto trafiły pieniądze ze sprzedaży mieszkania i to on miał matce wydzielać środki. Jednak miesiąc temu oświadczył, że matka już wszystko przepiła.
Jakub odciął się od matki, zmienił adres i numer telefonu. Jego mieszkająca w Niemczech siostra, Patrycja, postąpiła podobnie. Jednak ludzie, którzy kupili mieszkanie od Moniki H. a także jej byli sąsiedzi, nie mogą pozbyć się uciążliwej kobiety, która nachodzi ich nie tylko pod dawnym adresem, lecz także zaczepia na ulicy.
– Gdybyśmy wiedzieli, że będziemy przeżywać taką gehennę, nigdy byśmy się nie zdecydowali na kupno od niej mieszkania – mówią Paulina i Mariusz (nazwiska do wiadomości redakcji). – W obecności notariusza i jej pełnomocnika zachowywała się normalnie. Jednak od czerwca, kilka dni po transakcji, rozpoczął się horror. Monika H. co jakiś czas nas nachodzi, uszkodziła nam samochód, grozi, że nas spali, że kogoś naśle i nas zabiją. Wykrzykuje obelgi, posuwa się nawet do rękoczynów. Paulinę kilka razy uderzyła w twarz. Naszemu 6-letniemu synowi groziła, że uderzy go cegłą. Z kolei nasza 3-letnia córka jest tak zestresowana tymi wszystkimi doświadczeniami z Moniką H., że moczy się w nocy i budzi z krzykiem. Wiele razy wzywaliśmy policję, lecz te interwencje nic nie dają. Co z tego, że policja ją zabiera, kiedy zaraz wypuszcza? Ona wraca i sytuacja się powtarza. Policjanci w czasie jednej z interwencji nie zwracali na nią uwagi i ona po prostu sobie poszła. Co kilka dni jesteśmy wzywani na policję, składamy takie same zeznania, złożyliśmy zawiadomienie o groźby karalne, lecz stawiane są jej jakieś błahe zarzuty i wszystko cichnie. Do następnego wybryku.
– Byłam sąsiadką pani Moniki i przez długi okres zachowywała się poprawnie – opowiada pani Barbara. – Od końca ubiegłego roku jej zachowanie bardzo się zmieniło. Widać było, że alkohol stał się dla niej najważniejszy. Wyzywała i biła swojego partnera, wyzywała, groziła i biła sąsiadów. Potrafiła znienacka podejść i uderzyć mnie w twarz. Na ryneczku rzuciła we mnie truskawkami, a obelgi, jakie rzucała, nie nadają się do cytowania. Kiedy tylko się zjawi na podwórku, natychmiast giną różne rzeczy. Na moją mamę ruszyła z młotkiem, narobiła dziur w ścianie i krzyczała, że nas załatwi. Wnukowi mamy, 16-latkowi, proponowała kupienie za 50 złotych narkotyków. Takie przykłady mogę mnożyć. Zawiadamiałam policję, a oni sprawy przekazywali do prokuratury. Czekamy na wyniki.
Policja oraz prokuratura podejmują czynności, lecz zachowanie Moniki H. się nie zmienia. I choć kobieta przyznaje się do popełnianych czynów i z prawdziwą – czy też udawaną – pokorą przyjmuje karę, za chwilę postępuje znów w taki sposób, że podejmowane są wobec niej kolejne interwencje.
– Od początku roku w sprawie Moniki H. policja przeprowadziła ponad 40 interwencji – informuje oficer prasowy KPP st. asp. Beata Budzyń. – Były to zgłoszenia mieszkańców, jak również tej pani. Po każdej interwencji została sporządzona notatka, ta pani przyznawała się do wykroczeń i kierowaliśmy wnioski do sądu o ukaranie. Przyjęliśmy zawiadomienie o groźbach karalnych i decyzją prokuratury został zastosowany wobec tej pani dozór policyjny. Polega on na tym, że w wyznaczonym dniu i godzinie ma się meldować na komendzie. Kilkakrotnie doprowadzano ją do wytrzeźwienia.
W opinii naszych rozmówców Monika H. ma poważne problemy alkoholowe, które się nasiliły po sprzedaży mieszkania. Według osób, które ją znają, to alkohol jest przyczyną niekontrolowanych wybuchów agresji.
Policja skierowała wniosek do Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych o objęcie jej leczeniem.
– W stosunku do Moniki H. prowadzone były dwa różne postępowania przygotowawcze – stwierdza Prokurator Rejonowy w Wałczu Piotr Łosiewski. – Jedno dotyczyło kierowania przez nią gróźb karalnych. W czerwcu i dwukrotnie w sierpniu kierowała groźby wobec osoby dorosłej i małoletniego oraz sąsiadów. W tej sprawie zastosowano dozór policyjny oraz zakaz zbliżania i kontaktowania z pokrzywdzonymi. W końcu września do Sądu Rejonowego został skierowany akt oskarżenia w stosunku do podejrzanej. Drugie postępowanie dotyczyło kolejnych gróźb w innym terminie i zarzutu znęcania się nad synem. W tej sprawie również został skierowany akt oskarżenia do Sądu Rejonowego. Ponadto policja prowadziła postępowania wykroczeniowe o zakłócanie porządku, a jak czyny wyczerpywały znamiona przestępstwa, była reakcja karna. Należy liczyć, że działania policji i prokuratury zmienią sposób zachowania tej osoby.
Czy życzenie prokuratora się spełni? Wątpliwe. We wtorek 24 października Monika H. na wałeckim ryneczku zwyzywała kilka osób, a kiedy zagrożono jej wezwaniem policji, wsiadła na rower i spokojnie odjechała.
Piotr Szypura
Pani Moniko wierzę, że wyjdzie Pani ze swojego nałogu.