Taki mały, a taki dzielny. Nie płacze jak mama. Złości się tylko, że nie może bawić się z dziećmi i że nie może biegać. A tak bardzo by chciał. Od blisko 4 lat toczy nierówną walkę o życie z bezwzględnym przeciwnikiem – medulloblastomą – bardzo agresywnym nowotworem mózgu. Zbiórka na jego leczenie stoi, a koszty rosną. W imieniu Doriana i jego mamy, Justyny, serdecznie prosimy o wsparcie.
Dorian zachorował kiedy miał 4.5 roku. Zaczęło się standardowo w takich przypadkach – od wymiotów. W tym czasie wiele dzieci w przedszkolu chorowało z powodu wirusa, dającego podobne objawy, więc mama Doriana się nie niepokoiła. Kiedy po tygodniu zadzwoniła do przedszkola i usłyszała, że wszystkie dzieci wróciły, tylko nie Dorian, natychmiast poszła z nim do lekarza.
Bardzo mały i bardzo wystraszony chłopiec rozpoczął trwającą do dziś walkę o życie. Domem stał się szpital, a placem zabaw sala rehabilitacyjna.
Dorian przeszedł operację, potem chemio- i radioterapię. Był pod stałą kontrolą. Co trzy miesiące lekarze przeprowadzali rezonans. W lipcu ubiegłego roku pojawiła się nowa zmiana. Była niewielka, ale rosła. Mama chłopca musiała zapłacić 30 tys. za badanie wycinka i to był tylko początek kosztów.
Lekarze rozkładali ręce, mówili, że nie mają czym go leczyć, bo wszystko zostało już wyczerpane podczas pierwszego leczenia. Skontaktowałam się z kliniką w Barcelonie, opłaciłam konsultację, tłumaczenia. Okazało się, że jest leczenie, które może przyjąć – informuje mama Doriana, Justyna. – W Szczecinie dostał pierwszą chemię, którą zniósł – na szczęście – bardzo dobrze. Niestety jest ona nierefundowana, koszt to 6 – 7 tys. zł miesięcznie. Do tego ciągłe wyjazdy do szpitala i na kontrole, rehabilitacja. Dzięki zbiórce Dorian jest zabezpieczony na kilka miesięcy, ale nie wiem co dalej. Póki leczenie trwa, są koszty. Sama tego nie udźwignę, dlatego bardzo proszę o wsparcie.
I my przyłączamy się do tego apelu. Ta zbiórka to dla Doriana kwestia życia i śmierci.
https://pomagam.pl/dladoriankapomocwz
ZBK