40-letni mężczyzna złożył zawiadomienie o zaginięciu 40-latki. Okazało się jednak, że kobieta nie zaginęła, poszukiwany był za to zgłaszający, ale do… odbycia kary.
Zawiadamiający przybył osobiście do jednostki policji w Wałczu. Jak mówił, kobieta 12 grudnia miała wrócić do domu z terenu województwa pomorskiego. Nie wróciła i mężczyzna nie miał z nią kontaktu.
Policjanci przyjęli zawiadomienie o zaginięciu i sprawdzili w systemach policyjnych dane 40-latka. Okazało się, że mieszkaniec powiatu wałeckiego jest poszukiwany przez sąd do odbycia kary aresztu. Został zatrzymany. Funkcjonariusze szybko ustalili, że 40-latka nie zaginęła, a przebywała w bydgoskim szpitalu.
– W polskim prawie nie ma takiego przepisu, że należy odczekać 48 godzin i dopiero potem dokonać zgłoszenia. To jest mit, który funkcjonuje w filmach. O zaginięciu osoby trzeba natychmiast powiadomić policję – przypomina oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wałczu asp. sztab. Beata Budzyń.
Zwykła ściema byłem zgłosić zaginięcie ojca gdy policja miała komęde koło wojska to co jakiś zgred na dyżurce powiedział że nie przyjmą bo nie mineło tyle i tyle czasu i że to nie jest w ich rewirze i tyle. 🤦♂️