Jego podopieczni zdobyli w sumie 127 medali podczas największych światowych imprez sportowych – od mistrzostw Europy i świata, poprzez igrzyska azjatyckie, a kończąc na igrzyskach olimpijskich, na których wywalczyli 5 krążków. W dorobku trenera Michała Brzuchalskiego zabrakło niestety olimpijskiego medalu z najcenniejszego kruszcu.
Zanim został trenerem i wychowawcą młodzieży, Michał Brzuchalski sam rozpoczął trenowanie kajakarstwa. Jako 14-latek po raz pierwszy wsiadł do kajaka w Bydgoszczy w 1963 roku.
– Szkołę podstawową ukończyłem w Mroczy, obecnie w woj. kujawsko-pomorskim, edukację kontynuowałem w Bydgoszczy – opowiada 77-letni dziś trener. – Byłem silnym, młodym człowiekiem. Koledzy zaprowadzili mnie na zajęcia z kajakarstwa, rozpocząłem treningi w Zawiszy, wiążąc się z tym sportem na długie lata. Nie osiągnąłem jakichś wybitnych wyników, choć byłem mistrzem Polski i zdobywałem inne medale podczas krajowych czempionatów. Znalazłem się również w reprezentacji Polski, lecz ostatecznie nie wystartowałem w mistrzostwach Europy i świata.
Po zakończeniu kariery sportowej rozpoczął pracę trenerską w swoim macierzystym klubie, szkoląc juniorów i współpracując z trenerem kadry narodowej juniorów, a później seniorów. Najpierw pełnił funkcję asystenta, aby w roku 1991 zostać samodzielnym trenerem kadry seniorów.
Ten 10-letni okres był chyba najbardziej obfitujący w sukcesy. W tym czasie jego zawodnicy zdobyli srebrny (Maciej Freimut i Wojciech Kurpiewski w K-2 500 m) oraz brązowy medal (Grzegorz Kotowicz i Dariusz Białkowski w K-2 1000 m w 1992 roku podczas IO w Barcelonie). Ponadto cztery lata później w Atlancie Piotr Markiewicz stanął na najniższym stopniu podium w K-1 na 500 m.
W latach 1997 – 2000 M. Brzuchalski był głównym trenerem Polskiego Związku Kajakowego. Podczas igrzysk w Sydney kajakarze wywalczyli „brąz” w K-4 na 1000 m (Dariusz Białkowski, Grzegorz Kotowicz, Adam Seroczyński, Marek Witkowski). Ukoronowaniem sukcesów olimpijskich M. Brzuchalskiego, już jako trenera kadry kobiet, był srebrny medal wywalczony przez Anetę Konieczną i Beatę Mikołajczyk w K-2 na 500 m podczas igrzysk w Pekinie w 2008 roku.
– Aby zostać trenerem kadry, trzeba było wygrać konkurs, więc należało się dobrze przygotować – opowiada M. Brzuchalski. – Miałem szczęście, że w grupie zawodników przygotowujących się do igrzysk w Barcelonie byli zawodnicy, których znałem już wcześniej i wiedziałem, na co ich stać. Dwa medale zdobyte w 1992 roku to był niewątpliwie spory sukces. Kolejne przyszły w Atlancie i w Sydney, a kiedy prowadziłem kadrę kobiet, moje podopieczne wywalczyły w Pekinie „srebro”. Medale olimpijskie sprawiły, że spełniłem się jako szkoleniowiec, choć pozostał niewielki niedosyt z powodu braku krążka z najcenniejszego kruszcu.
W sumie M. Brzuchalski jako trener reprezentacji Polski był na czterech olimpiadach. Uczestniczył również w 2010 roku w igrzyskach młodzieżowych w Singapurze. Już jako trener kajakarzy Uzbekistanu był na IO w Rio de Janeiro w 2016 roku i dwa lata później w Dżakarcie podczas Igrzysk Azjatyckich. W 1995 roku został w plebiscycie Przeglądu Sportowego wybrany trenerem roku.
– Podczas igrzysk w Brazylii przeżywałem satysfakcję oraz rozpacz. – Cieszyłem się, kiedy Uzbecy wygrywali wyścigi, lecz czułem smutek, kiedy w pokonanym polu zostawiali Polaków i eliminowali ich z finałów. Muszę przyznać, że bolało. Zwłaszcza dlatego, że znałem niemal komfortowe warunki, w jakich trenowali Polacy, a to co zastałem po przyjeździe do Taszkientu, pozostawiało wiele do życzenia.
Do Wałcza M. Brzuchalski pierwszy raz trafił 61 lat temu jako młody zawodnik Zawiszy Bydgoszcz.
– Bukowina w tym czasie była jeszcze skromnym ośrodkiem. – Mieszkaliśmy w 5-osobowych pokojach, a podczas kolejnego przyjazdu zostaliśmy zakwaterowani w namiotach rozstawionych na terenie obecnego MOSiR-u. Później, już jako trener, spędzałem w COS PO co roku po kilka miesięcy. Czwartkowe i niedzielne popołudnia to był czas wolny, lecz zawsze ktoś przychodził z jakąś sprawą i nie mogłem odpocząć. W 2005 roku kupiłem więc mieszkanie na Dolnym Mieście, wyłączałem telefon i rzeczywiście korzystałem z czasu wolnego. Później w Ostrowcu wybudowałem dom i od 2009 roku mieszkam właśnie tam.
Michał Brzuchalski był w kilkunastu krajach, uczestniczył w wielu wielkich sportowych imprezach i widział wiele znacznie się różniących od naszej kultur. Jak z perspektywy człowieka Zachodu jawi mu się inny odległy świat, zwłaszcza tajemnicza Azja?
– Bardzo podobało mi się w Singapurze, zaimponowały mi również Chiny – Porządek jaki panuje w azjatyckich miastach jest imponujący, a chińskie metropolie w niczym nie ustępują zachodnim. Jednak prowincja, zwłaszcza ta bardziej odległa, jest najczęściej zaniedbana. Za to Mur Chiński robi potężne wrażenie. Sam Taszkient też imponuje, lecz 10 kilometrów za miastem już brakuje prądu, drogi są dziurawe i widać wszechobecną biedę.
Obecnie M. Brzuchalski pracuje w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Wałczu, prowadząc zajęcia dwa razy dziennie, z wyjątkiem czwartku. Czas wolny absolwent poznańskiej AWF również spędza aktywnie, co widać po jego wysportowanej sylwetce.
– Jazda na rowerze, pływanie, sauna i dobra książka to czynności, na jakie poświęcam czas po pracy. – Tereny do uprawiania rowerowych eskapad, czy spacerów są tu przepiękne, a lasy zapewniają moc grzybów, które znajduję nawet podczas jazy jednośladem.
Piotr Szypura