O parlamencie od mniej znanej strony, o tym, co i za ile można zjeść w sejmowej stołówce, jakie warunki oferuje dom poselski, a także jak w praktyce wygląda praca wybrańców narodu z posłem na Sejm RP Pawłem Suskim rozmawia Piotr Szypura.
Jakim środkiem lokomocji dociera Pan do stolicy?
– Dojazd do Warszawy zajmuje co najmniej 5 godzin w jedną stronę, niezależnie od środka komunikacji. Najczęściej pokonuję tę drogę koleją, bo połączenia z Piły są dobre i czas dotarcia na miejsce jest porównywalny z jazdą samochodem. Posłowie mogą korzystać z komunikacji publicznej bezpłatnie, to dotyczy także samolotu. Z tego ostatniego sposobu podróżowania jednak nie korzystam. Przelot samolotem jest na pewno szybszy, lecz musiałbym pojechać na lotnisko w Goleniowie lub w Poznaniu. Dotarcie w którekolwiek z tych miejsc zajęłoby zbyt wiele czasu.
Jakie warunki należy spełnić, żeby kogoś do Sejmu zaprosić? Którym wejściem wchodzą szeregowi posłowie, a którym najważniejsze osoby w państwie?
– Jeżeli chcemy wprowadzić gościa, zgłaszamy ten fakt do biura przepustek. Gość okazuje dowód osobisty i jest wpuszczany. Do Sejmu można wejść kilkoma wejściami. Przez wszechnicę sejmową wchodzą wycieczki, jest oddzielne wejście dla mediów, wejściem głównym z kolei wchodzą najważniejsze osoby w państwie. W całym kompleksie budynków można się poruszać bez wychodzenia za zewnątrz. Z hotelu do sali plenarnej można przejść podziemnym przejściem. Takich przejść pomiędzy budynkami jest kilka.
Gdzie Pan mieszka w czasie pobytu w Warszawie?
– Od swojej drugiej kadencji mieszkam poza Sejmem, w wynajętym mieszkaniu. W hotelu sejmowym mieszkałem tylko podczas pierwszej kadencji. Na terenie Sejmu znajduje się stary i nowy dom poselski. W starym mieszczą się obecnie sekretariaty komisji. Nowy powstał w latach 70. ubiegłego wieku, ma więc około 50 lat. Pokoje są jednoosobowe, każdy ma osobną łazienkę. Wystrój pochodzi z lat 70., a standard nie jest zbyt wysoki. Myślę, że lepiej wyposażone są akademiki.
W poprzedniej kadencji około 220 posłów korzystało z hotelu, reszta mieszkała poza Sejmem. Za pobyt, czy to w hotelu, czy w mieszkaniu, płaci Kancelaria Sejmu. Koszt pobytu to 3,5 tysiąca złotych miesięcznie i tyle poseł może maksymalnie wydać na wynajem mieszkania, co w stolicy wcale nie jest łatwe.
Dlaczego parlamentarzyści korzystają z wynajętych mieszkań? Z wygody?
– Kancelaria nie dysponuje odpowiednio dużą liczbą pokojów potrzebną do zakwaterowania wszystkich parlamentarzystów, stąd też wynajmowania mieszkań. Moje znajduje się przy ulicy Wiejskiej, wystarczy więc krótki, pięciominutowy spacer i jestem na miejscu.
Wiele się słyszy o stołówkach sejmowych, na przykład, że za półdarmo serwowane są tam frykasy. Ile w tym prawdy?
– Na terenie Sejmu można zjeść w trzech miejscach. Najbliżej sali plenarnej znajduje się stołówka w starym domu poselskim. Stołówka to jest trafne określenie tego miejsca. Serwowane są tam zwykle dwa zestawy, w tym danie dnia i z całą pewnością nie są to frykasy. To na przykład filet z kurczaka, schabowy, czy mielony, ziemniaki i warzywa z wody. Jedzenie jest podawane od południa do wieczora i kiedy przyjdzie się pod koniec dnia, posiłek jest już chłodny. Lepiej można zjeść w hotelowej restauracji. Posiłki są dobrej jakości, choć również nie są to jakieś wyszukane potrawy. Trzecie miejsce, które odwiedzają parlamentarzyści, znajduje się w Kancelarii Prezydenta, gdzie serwowane są domowe posiłki. W jadłodajni sejmowej ceny odzwierciedlają koszty. Ponieważ Kancelaria Prezydenta nie może prowadzić działalności gospodarczej, danie dnia kosztuje 20 złotych. W pozostałych miejscach ceny wahają się od 35 do 40 złotych. Posłowie często też chodzą do restauracji znajdujących się w pobliżu Sejmu. Sporą popularnością cieszy się lokal w Teatrze Buffo.
Co z alkoholem. Jest podawany?
– Alkohol jest dostępny tylko w hotelowej restauracji. Znajduje się tam również bar, z racji sposobu zamykania zwany „za kratami”. Niektórzy żartują, że przyzwyczajamy się tam do „siedzenia”. Jest to typowa kawiarnia często wykorzystywana na szybkie spotkania przy kawie.
Kiedyś zdarzały się bulwersujące sytuacje, kiedy posłowie zapadali na „chorobę filipińską”. Teraz też się to zdarza?
– Takie sytuacje, jak leżący na hotelowym korytarzu „chory” poseł, czy też wsiadający do cudzego samochodu, już się nie zdarzają. Oczywiście czasami w hotelu ktoś obchodzi imieniny, czy urodziny, lecz do tego celu służy, znajdująca się w podziemiach, sala lustrzana. Jest to pomieszczenie na 20 – 30 osób i nawet kilku solenizantów może obchodzić swoje święto. Jeżeli jednak posiedzenie trwa do późnych godzin, takich imprez nie wolno organizować.
Jak wygląda sama praca w Sejmie i co się dzieje podczas posiedzeń klubu?
– Przed każdym posiedzeniem Sejmu odbywa się posiedzenie klubu. Otrzymujemy SMS-owe powiadomienia gdzie odbywa się spotkanie i czy obecność jest obowiązkowa. Gdy omawiamy coś ważnego, zjawić muszą się wszyscy. Nawet w czasie przerw w posiedzeniu plenarnym spotykamy się i ponad 150 osób w ciągu kwadransa przychodzi do konkretnej sali. Dyscyplinę w głosowaniu zarządza prezydium klubu. Jak na razie ani razu nie zarządzono dyscypliny, nawet w sprawie finansowania in vitro. Prezydium klubu decyduje również o każdej inicjatywie ustawodawczej.
Sejmie zasiada ponad 100 nowych posłów. Są zagubieni?
– Zachowanie nowych posłów zależy od ich osobowości. Niektórzy przychodzą naładowani energią i chcą zawojować świat oraz są tacy, którzy stoją z boku i obserwują. Niektórzy są dobrze zorientowani w konkretnych tematach i przede wszystkim na tej niwie chcą działać. Są również idealiści, którzy nie zawsze pracują zespołowo. Niezależnie od typu osobowości każdy z nich zderza się z wielką polityką i sejmową „machiną”, która szybko ten zapał weryfikuje.
Spotykacie się i rozmawiacie, chociażby czysto towarzysko, z politycznymi przeciwnikami?
– To jest już moja czwarta kadencja, mogę więc ocenić atmosferę i relacje panujące pomiędzy parlamentarzystami różnych opcji. Stwierdzam, że od 2015 roku dochodzi w parlamencie do degradacji relacji międzyludzkich, nad czym ubolewam. Wśród polityków PiS-u mam znajomych i do tej pory uważałem, że nasze relacje są dobre lub co najmniej poprawne. Niestety wszystko zmieniło się na gorsze. Oczywiście witamy się, lecz praktycznie na tym się kończy. Nie rozmawiamy tak jak kiedyś, gdy po posiedzeniu, nawet jak się spieraliśmy, potrafiliśmy pójść na kawę, wyjaśniać pewne sprawy i przekonywać się nawzajem do jakichś idei. Obecnie moi koledzy z PiS-u unikają kontaktów z przedstawicielami innych opcji, wyraźnie się od nich dystansując.
Czy utrata władzy wpłynęła na zachowanie posłów PiS?
– Do wielu osób z PiS-u jeszcze nie dotarło, że stracili władzę. Nadal cechuje ich zbytnia pewność siebie, czasami wręcz buta. Jarosław Kaczyński porusza się po Sejmie tylko i wyłącznie w towarzystwie swojej licznej świty. Przemieszczając się, nie zważają na nikogo. Ochrona prezesa wręcz odpycha osoby stojące na jego drodze. Ostatnio w kuluarach, gdzie jest dość ciasno i większą grupą trudno jest przejść, wraz z innymi musiałem uciekać pod ścianę, ponieważ przechodził prezes Kaczyński. Postrzegałem go jako stratega i byłem przekonany, że przygotowuje warianty na wyborczą porażkę. Tak się jednak nie stało. Prezes – jak klasyczny dyktator, otoczony szepczącymi mu do ucha propagandę sukcesu klakierami – nie może przeżyć porażki. Aczkolwiek musimy zaczekać na wydarzenia w przyszłym tygodniu, bo nadal może wywołać w Polsce olbrzymi kryzys rządowy.
Dziękuję za rozmowę.
Darmozjady za darmo komunikację a uczniowie i studenci muszą płacić!