W ciągu niedawno zakończonego sezonu swoją futbolową uwagę skoncentrowaliśmy głównie na występującym w 4. lidze Orle Wałcz. Nic w tym dziwnego, bo od dobrych kilku lat jest to najwyżej klasyfikowany klub w naszym powiecie, dysponujący najwyższym (co nie znaczy, że wystarczającym!) budżetem, w którym poziom organizacyjny trochę przewyższa jakość sportową. Dziś jednak chcemy przyjrzeć się osiągnięciom mniejszych klubów spoza stolicy naszego powiatu, grających w klasie okręgowej lub właśnie do niej awansującym.
Na drugim w naszym województwie poziomie rozgrywkowym, czyli w klasie okręgowej, powiat wałecki reprezentowany był przez dwa kluby: Koronę Człopa i Santos Kłębowiec. W sezonie 2024/25 ta liczba się nie zmieni, chociaż miejsce zdegradowanej Korony zajmie inny zespół z naszego powiatu – Wspólni Różewo.
Póki co, zostańmy jednak przy Koronie. Klub z miasta nad Cieszynką przez długie lata był drugą piłkarską siłą na naszym terenie, a kilka sezonów temu w derbach powiatu rozgrywanych na poziomie klasy okręgowej wygrał z Orłem 5-0. Koroną kierował w tamtym okresie młody i energiczny prezes Mateusz Skotnicki, zespół prowadził Dariusz Pilip, a występowali w nim tacy piłkarze, jak m.in. Bartosz Pisała, Konrad Mularczyk, Jakub Jaworek, Konrad Pogocki, Maciej Michalik, Tomasz Syroka, później także Przemysław Truszkowski i inni. Zawodników z Człopy było akurat niewielu, a najbardziej wybijał się spośród nich Zbigniew Matwiejuk. To piłkarz, który już – choć nadal jest czynnym piłkarzem – zapracował na miano legendy człopskiego futbolu. Miał różne propozycje z grających w wyższych ligach klubów, ale nigdy z żadnej z nich nie skorzystał.
Mówiło się, że Korona była filią wałeckiego Orła, ale tak naprawdę równie dobrze można powiedzieć, że… było odwrotnie. Wielu dobrych zawodników z Wałcza wolało grać w Koronie, niż w Orle i nie można tego sprowadzać wyłącznie do finansów. Mówiło się, że w Człopie jest klimat do futbolu i lepsza atmosfera w klubie, niż w Wałczu. W którymś sezonie po udanym początku rozgrywek zaczęło się nawet mówić, że Korona celuje w awans. Niestety, nic z tego nie wyszło, bo klub nie był chyba na 4. ligę organizacyjnie gotowy. Co gorsza, właśnie wtedy zaczął się powolny zjazd. Odszedł do Orła trener Dariusz Pilip, którego na krótko zastąpił Tomasz Syroka, ale wałecki zaciąg piłkarzy powoli się wykruszał. W Koronie pojawił się trener z Trzcianki i również z tego kierunku przyszło kilku piłkarzy, na których budowany był zespół. Już nie mówiło się o awansie. Korona nie miała przez kilka sezonów większych problemów z utrzymaniem się w klasie okręgowej, ale z roku na rok było coraz gorzej.
Do przesilenia doszło w niedawno zakończonym sezonie. Słabe wyniki zespołu, ściśle związane z problemami finansowymi i organizacyjnymi sprawiły, że prezesem Korony przestał być Mateusz Skotnicki, a jego miejsce zajął związany z klubem od dawna, ale od wielu lat trzymający się na uboczu Andrzej Mączyński. Odszedł trener z Trzcianki, a jego miejsce zajął Zbigniew Matwiejuk. Oprócz niego, w zespole pozostało tylko kilku bardziej doświadczonych piłkarzy, których też zresztą z tygodnia na tydzień ubywało. Trochę więc trochę z konieczności, ale bardziej w wyniku świadomej decyzji Korona zaczęła grać swoimi młodymi wychowankami, czasem nawet 15-latkami. Utrzymanie w klasie okręgowej przestało być priorytetem, chodziło przede wszystkim o to, żeby młodzież nabierała doświadczenia i nie odchodziła z klubu, w którym dotychczas nie było dla niej zbyt wiele miejsca. Nikt nie przejmował się wysokimi, czasem nawet dwucyfrowymi porażkami. W całym sezonie 2023/24 Korona wygrała zaledwie 5 meczów, 3 zremisowała, a 22 razy schodziła z boiska jako pokonana. Uciułanych 18 punktów pozwoliło zająć 14. miejsce w liczącej 16 zespołów klasie okręgowej. Żeby się utrzymać, klub z miasta nad Cieszynką musiał wygrać baraż z rezerwami Darłovii Darłovo. Ostatecznie jednak podjęta została decyzja o rezygnacji z walki o utrzymanie.
– Myślę, że to było słuszne – mówi piłkarski działacz z naszego rejonu, dobrze zorientowany w tym, co dzieje się w Koronie. – Nie było sensu walczyć o tę okręgówkę na siłę. Nawet, gdyby udało się utrzymać, to granie wyłącznie młodymi wychowankami na tym poziomie oznaczałoby wysokie porażki, które mogłyby wybić im piłkę z głów. Lepiej będzie pozwolić im okrzepnąć i nabrać doświadczenia w A-klasie, a potem dopiero powalczyć o powrót do okręgówki. Spadek w takich okolicznościach to nie jest żaden koniec świata, tylko droga do normalności. Kluby takie jak Korona powinny bazować na własnych wychowankach, a nie na armii zaciężnej. Zaznaczam, że nie o to chodzi, żeby w klubie nie grał nikt spoza Człopy, tylko o to, żeby zachować zdrowe proporcje, a te były w Koronie zachwiane. Młodzież miała poważne kłopoty z przebiciem się do pierwszego składu. Grali piłkarze z zewnątrz, co na krótką metę przynosiło może skutek w postaci punktów, ale oni nie identyfikowali się głębiej z klubem. Atmosfera wokół klubu siadła, bo wyniki nie były rewelacyjne, a kibice chcą się utożsamiać przede wszystkim z chłopakami ze swojej miejscowości.
Te proporcje o wiele lepiej wyglądały w rozgrywającym swój debiutancki sezon w klasie okręgowej Santosie Kłębowiec. Klub z niewielkiej podwałeckiej miejscowości po wygraniu A-klasy swój cel określił jasno: walka o utrzymanie. Skład oparty był na kilku doświadczonych piłkarzach: Damianie Ogrodniku, Jakubie Cerazym, Krystianie Grabowskim i Radosławie Simińskim, których mocno wspierała młodzież. Z informacji, które można znaleźć na wzorowo prowadzonym klubowym profilu wynika, że w sezonie 2023/24 ponad 20 razy w pierwszej jedenastce Santosu na boisko wybiegało aż 9 piłkarzy, liczących sobie mniej, niż 21 lat.
Początkowo wyglądało na to, że Santos będzie dostarczycielem punktów dla innych zespołów, a całą rundę jesienną trudno było zapisać po stronie sukcesów. Przełomowa okazała się zima, kiedy do Santosu trafili doświadczony napastnik Łukasz Góralski z Korony Człopa oraz Igor Panek z juniorskiej drużyny Orła Wałcz. Trener Andrzej Kubiak miał większe pole manewru przy ustalaniu składu, chociaż cel pozostał niezmienny: walka o utrzymanie bez konieczności udziału w barażach. Również wiosną zdarzały się Santosowi wysokie porażki, jednak wiadomo było, że decydujące będą ostatnie kolejki. Kilka wartościowych wyników sprawiło, że zespół zapewnił sobie pobyt w klasie okręgowej na następny sezon. Już wiadomo, że występy Santosu będzie można oglądać na siedząco, bo przy nowym boisku w Kłębowcu dzięki władzom gminy Wałcz pojawiły się trybuny.
Miejsce Korony Człopa w 4. grupie klasy okręgowej zajmie zespół Wspólnych Różewo. Prowadzony przez prezesa Tomasza Owczarka klub przymierzał się do awansu od kilku sezonów, ale do tej pory coś zawsze stawało na drodze do upragnionego celu. Sukces przyszedł w idealnym momencie, bo w roku, kiedy Wspólni obchodzą jubileusz 60-lecia. Zespół oparty jest na własnych wychowankach, ale ważne role odgrywają w nim również ci, którzy mają za sobą występy w Orle Wałcz i innych klubach naszego powiatu. Dotyczy to również trenera Przemysława Truszkowskiego (jego poprzednikiem był przez kilka lat Artur Szapowicz). Wspólni już się przygotowują do rozgrywek w klasie okręgowej i trzeba wierzyć, że reprezentacja naszego powiatu po sezonie 2024/25 będzie się składać przynajmniej z dwóch klubów (plus minimum jeden w 4. lidze…).
Tomasz Chruścicki
fot. FB