Historia głośnej sprawy rejestrowania w Polsce ciągników MTZ Belarus zaczyna się od tego, że wywołały ją firmy, które miały na celu wyeliminowanie białoruskich maszyn z obrotu w Polsce. Te traktory były importowane do Polski w cenach niższych od rynkowych i zajmowały znaczącą część rynku, co psuło interes importerom innych ciągników, którzy postanowili wyeliminować konkurencję za pomocą kruczków administracyjnych. W efekcie powstał bałagan prawny, którego możliwe skutki trudne są do wyobrażenia, o rozwiązaniu nie wspominając.
Wyglądało to tak, że traktory MTZ Belarus były kupowane i rejestrowane na Białorusi, a następnie przyjeżdżały do Polski i tu były rejestrowane już jako pojazdy używane. Ta procedura funkcjonowała przez kilka lat. W tym czasie zmieniły się jednak przepisy i 1 stycznia 2016 roku weszło w życie rozporządzenie UE, na podstawie którego można było zarejestrować te ciągniki w Polsce. Każdy pojazd, w tym oczywiście także traktor MTZ, wjeżdżający do Polski spoza obszaru Unii Europejskiej, musiał mieć homologację. Tylko, że w żadnym wydziale komunikacji w Polsce – w tym także w Wałczu – nikt tego nie zauważył i nikt tego dokumentu nie żądał od nabywców ciągników MTZ Belarus. Ściśle mówiąc, nie tylko tych ciągników, bo zmieniony przepis mówił ogólnie o pojazdach wyprodukowanych poza obszarem UE i rejestrowanych na jej terenie po raz pierwszy.
Praktyka była taka, że spółka Kania Wałcz – podobnie jak inne firmy – rejestrowała wprowadzane do obrotu ciągniki MTZ Belarus (a było ich około 250) na siebie. Po co? Gdyby tego nie robiła, musiałaby pokazać klientowi fakturę zakupu, czyli ujawnić, za jaką cenę sama traktor kupiła. Z handlowego punktu widzenia jest to przynajmniej wątpliwe. Rejestrowanie pojazdów na siebie to normalna praktyka na rynku, stosowana np. przez większość komisów samochodowych w Polsce. W każdym razie spółka Kania Wałcz dostarczała do wydziału komunikacji wszystkie wymagane dokumenty i nigdy nie napotkała żadnych problemów z rejestracją.
Kilka lat temu w firmie Kania Wałcz sp. z o.o., sp. k., reprezentowanej przez Magdalenę Niewulską, Tomasza Niewulskiego i Mateusza Kanię, zjawił się pewien klient. Nie pierwszy i nie ostatni, jak się jednak później okazało – chodziło mu wyłącznie o to, żeby dostać od spółki komplet dokumentów, potrzebnych do zarejestrowania ciągnika MTZ Belarus, iść z nimi do Wydziału Komunikacji i Transportu wałeckiego Starostwa Powiatowego sprawdzić, czy na ich podstawie będzie mógł zarejestrować ciągnik. A kiedy okazało się, że tak – złożył doniesienie do prokuratury, że w wałeckim wydziale komunikacji ciągniki MTZ Belarus rejestrowane są… bezprawnie!
Wałecki prokurator rejonowy zbadał dokumenty i zaskarżył legalność wydanej decyzji administracyjnej, czyli zarejestrowania ciągnika, do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Koszalinie. SKO orzekło, że wprawdzie doszło do naruszenia prawa, ale nie miało to charakteru rażącego i podtrzymało decyzję o rejestracji. Prokurator zaskarżył jednak to orzeczenie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Szczecinie, a ten przychylił się do jego wniosku. WSA wydał zalecenie do SKO w Koszalinie, by unieważniło rejestrację ciągnika. Wobec tego spółka Kania Wałcz za pośrednictwem swojego pełnomocnika wystosowała skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. 4 grudnia 2024 roku odbyła się rozprawa, w wyniku której skarga została oddalona. NSA stwierdził w uzasadnieniu, że przepisy zostały naruszone, i nie ulega żadnej wątpliwości, że ciągniki nie powinny być rejestrowane. Sąd uznał jednak jednocześnie, że nie można unieważnić tej decyzji bezrefleksyjnie, bo kluczowe są tu skutki społeczne, ekonomiczne i gospodarcze.
Jaka jest skala tego problemu?
W przypadku tylko maszyn MTZ Belarus, w Polsce zostało wydanych z naruszeniem prawa 7 tysięcy decyzji administracyjnych. Wyrok NSA przekłada się jednak również na ciągniki innych marek oraz na samochody i inne pojazdy spoza obszaru UE. W tym przypadku skala takich decyzji jest nieporównanie większa, bo łącznie może chodzić nawet o milion (!!!) wadliwych decyzji. Sprawa odbiła się szerokim echem w całej Polsce – zarówno wśród nabywców i sprzedawców tych pojazdów, jak również w samorządowych kolegiach odwoławczych, w Ministerstwie Infrastruktury, a przede wszystkim w wydziałach komunikacji we wszystkich powiatach w Polsce. Usiłując zapanować nad wyraźnie rysującym się chaosem i paniką, Ministerstwo Infrastruktury 23 stycznia 2025 roku wydało w tej sprawie stanowisko, w którym stwierdziło, że „wyrok NSA zapadł w sprawie indywidualnej, dotyczącej postępowania w przedmiocie stwierdzenia nieważności decyzji o rejestracji wyłącznie ciągnika rolniczego”, z czego wynika, że „NSA w omawianym wyroku nie odniósł się w ogóle do przypadku dokumentów, wymaganych do rejestracji pojazdu innego, aniżeli ciągnik rolniczy”. To prawdopodobnie miało – przynajmniej doraźnie – ograniczyć liczbę możliwych do zakwestionowania decyzji o rejestracji pojazdów. Tyle, że wskazany przez NSA, a pomijany do niedawna przez wydziały komunikacji przepis odnosi się ogólnie do pojazdów spoza UE, a nie tylko do ciągników, zwłaszcza MTZ Belarus, natomiast „stanowisko” nie ma faktycznie mocy prawnej i można go traktować np. jako instrukcję dla urzędników wydziałów komunikacji, ale nic poza tym. Z całą pewnością „stanowisko” Ministerstwa Infrastruktury nie może być źródłem prawa.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika Gazeta Wałecka i w archiwum na naszej stronie:
Tomasz Chruścicki, fot. materiały firmy Belarus
winny diler, świadomie sprowadzał nowe ciągniki jako używane. wiedział co robi