piątek, 8 listopada
Strona głównaAktualnościStudenckie oko na Maroko

Studenckie oko na Maroko

To było nie lada wyzwanie dla studentów Wałeckiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku: 14 dni w Afryce.

Tę niezwykle barwną podróż rozpoczęliśmy 6 września. Po kilkugodzinnej podróży  samolotem, późnym popołudniem wylądowaliśmy  w Agadirze w  urokliwym hoteliku z charakterystycznymi marokańskim mozaikami.  Zanim skończył się nasz pierwszy dzień w Maroku  zaznaczyliśmy swoją obecność, czytając publicznie  fragment  „Kordiana” J. Słowackiego, na znak udziału w tegorocznej akcji Narodowego Czytania,  nagraliśmy filmik i wysłaliśmy go do  Wałeckiego Centrum Kultury.

Wycieczkę zaczęliśmy od Marrakeszu – miasta zwanego „Perłą Atlasu” . Obejrzeliśmy kilka najstarszych zabytków miasta, m.inn. meczet Kotoubija, Pałac Bahia, ogród Jardin Secret. Klimat Marrakeszu w pełni mogliśmy  poczuć, spacerując po  placu Dżamaa El Fna – różnorodność  barw, dźwięków i zapachów, zaklinacze węży, muzykanci,  tłumy  handlarzy zapraszających do swoich straganów i przenośnych garkuchni,  no i   mnóstwo restauracji. Tutaj po raz pierwszy  niektórzy z nas mogli spróbować  tadżinu – najpopularniejszego marokańskiego dania, które gotuje się i podaje w glinianym naczyniu z pokrywą w kształcie stożka. Tadżin  przyrządzony  z warzyw i mięsa wołowego, drobiowego albo z jagnięciny, wielbłąda,  je się ze specjalnie pieczonym chlebem.  Jedliśmy go potem jeszcze kilka razy i żaden smak się nie powtórzył. Przysłowiowym  gwoździem programu była  tego dnia wizyta w berberyjskiej zielarni, która, oprócz prezentacji ziół, przyniosła nam również wiele dobrej zabawy. A to za sprawą gospodarza tego miejsca, który prezentował nam zalety różnych ziołowych produktów, z dużym wyczuciem i humorem, w dodatku   w języku polskim. Jak się potem okazało  nauczył się go z Internetu i oglądając filmiki w YouToube.

Kolejnego dnia jedziemy do Fezu – musimy pokonać trasę ok. 500 km.  Po drodze zatrzymujemy się w Rabacie – stolicy Maroka – gdzie oglądamy ruiny meczetu i wieżę Hassana z XII w. , Mauzoleum Mohameda V, odwiedzamy artystyczną dzielnicę Kasba Oudaja z tarasem widokowym. Kolejnego dnia zwiedzamy Fez – duchową i religijną stolicę Maroka. Odwiedzamy  dawną szkołę koraniczną, meczet, mauzoleum założyciela miasta, spacerujemy po dzielnicy żydowskiej Mellah, zwiedzamy też nieczynną już synagogę.  Błądzimy w labiryncie wąziutkich uliczek pełnych sklepików, straganów, warsztatów rękodzielniczych, gwarnej atmosfery – to tutejszy suk czyli arabskie targowisko. Fez to też stolica marokańskiego rzemiosła – odwiedzamy znaną na całym świecie wytwórnię ceramiki feskiej, z podziwem przyglądamy się mozolnej pracy rzemieślników, którzy każdy element wykonują ręcznie. Z zachwytem patrzymy na przepiękne, barwne tkaniny w warsztacie tkackim, oglądamy też ciężką pracę  ludzi w garbarni skór i piękne  jej efekty. Dzień kończymy  kolacją feską i występami folklorystycznymi. Serca widzów kradnie jedna z naszych studentek, która zaproszona do  udziału w ceremonii  weselnej  odgrywa zabawne show.

Kolejnego dnia podróżujemy przez przedgórza Atlasu Średniego do miasta Volubilis, gdzie oglądamy ruiny rzymskiego miasta z I wieku, potem do Meknes, żeby w końcu dotrzeć do Casablanki. W czasie podróży autobusem oglądamy słynny niegdyś  film „Casablanka”, który, jak się okazuje, w całości kręcony był w studio. Dla rozczarowanych tą wiadomością, przewodnik pokazuje nam restaurację „Cafe u Ricka”, która powstała dla wielbicieli tego  filmu, chyba na otarcie łez. Kontynuujemy podróż, przemieszczając się do Al. Dżadidy – dawnej enklawy portugalskiej, a następnie do nadmorskiego miasteczka Essaouira, które słynie z wyrobów z drewna tui, oryginalnej architektury  i artystycznej atmosfery. Odwiedzamy malowniczy  port, w którym cumuje mnóstwo niewielkich rybackich łodzi – wszystkie w kolorze niebieskim. Essaouira to też słynne miasto wiatrów. Rzeczywiście wiało mocno.

Wracamy do Agadiru i tu kończy się pierwszy etap naszej podróży. Jadąc szlakiem cesarskich miast, pokonaliśmy około 1250 km. Część osób wraca do kraju, część zostaje na pobyt stacjonarny. Czas płynie teraz leniwie; spacerujemy  po Agadirze, odkrywamy ciekawe miejsca, poznajemy i obserwujemy ludzi. W poszukiwaniu pamiątek z podróży odwiedzamy tutejszy suk (rynek) i to jest bardzo ciekawe doświadczenie. Handlarze witają nas z uśmiechem, wołając: Polska, dzień dobry, Lewandowski, Radio Maryja i popatrz za darmo! W Maroku, żeby coś kupić, trzeba się targować, więc próbujemy  swoich sił. Dla Europejczyka, który ma cenę wydrukowaną i podaną czarno na białym, nie jest to proste zadanie.

Kiedy słońce łagodnieje, czas spędzamy na plaży, kąpiemy się w oceanie albo w hotelowym basenie. Niektórzy korzystają z propozycji  fakultatywnych: dopieszczają swoje ciała w tutejszym hammanie, panowie łowią ryby w oceanie, byli też odważni i wybrali dwudniową wyprawę z noclegiem na pustyni w namiocie nomadów.

Po dwóch tygodniach, pełni wrażeń wracamy do kraju, a na celowniku mamy już kolejny kraj. Tym razem Turcja.

Krystyna Skrzypczak

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Zobacz również

Pomógł mi upór

Szkolny EkoOgród

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Popularne

Pomógł mi upór

Gigant na glinianych nogach

Śmiertelne potrącenie

30 lat minęło