Przez działającą od 15 lat Szkołę Śpiewu Estradowego Estery Naczk-Suskiej przewinęło się kilkset dzieci, w tym wiele szczególnie utalentowanych, które swoją przyszłość wiążą z muzyką – uczestników przeglądów, konkursów wokalnych, talent show. Wśród nich jest Nikodem Pajączek, uczestnik najnowszej edycji The Voice Kids, którą można właśnie oglądać w TVP2. Z nim i z jego trenerką wokalną E. Naczk-Suską o tym, jak z diamentu zrobić brylant rozmawia Zuzanna Błaszczyk-Koniecko.
Nikodemie, opowiedz o wrażeniach z programu. Coś cię zaskoczyło, czy dokładnie tak wyobrażałeś sobie nagrania?
Nikodem Pajączek (NP): Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, ale to zaskoczenie było pozytywne. Przede wszystkim program kręcony jest z ogromnym rozmachem i profesjonalizmem. Ekipa jest bardzo liczna, a sama scena dużo większa niż się to wydaje w telewizji. Ale co najważniejsze, wszyscy są bardzo sympatyczni, pomocni i otwarci.
Jak reagowali koledzy, kiedy zobaczyli cię w telewizji?
NP: Koledzy ze szkoły bardzo miło mnie przywitali i przygotowali na moje powitanie specjalną gazetkę. Dobrze, że pani Estera uprzedziła mnie, że powinienem mieć przy sobie podpisane zdjęcia. Bardzo się przydały. To było szaleństwo!
Dlaczego zdecydowałeś się na ten format? Jest wiele innych programów typu talent show.
NP: Jestem ogromnym fanem tego programu, oglądam go od pierwszej edycji. Marzyłem, by znaleźć się wśród tych najlepszych. Jak widać marzenia się spełniają, nadal trudno mi w to uwierzyć.
Kiedy zaśpiewałeś, wszyscy jurorzy się odwrócili. Jakie to było uczucie?
NP: Dodało mi skrzydeł. Byłem przeszczęśliwy.
Kiedy zapadła decyzja o udziale w programie?
Estera Naczk-Suska: Właściwie ciągle o tym wspominał. Wypytywał o mój udział w Mam Talent i sukcesy uczniów Studio Esti w show telewizyjnych, o castingi. Wciąż kompletował repertuar, w którym czułby się najlepiej, by w końcu mieć pewność, że ta konkretnie piosenka będzie zauważona. Trzeba zdawać sobie sprawę, iż każdy utalentowany uczeń nie zawsze wie, w jakim repertuarze zabrzmi najlepiej, w tym często moja rola, by pomóc także w tej ostatecznej decyzji – często decydującej o sukcesie.
Czyja to była decyzja?
EN-S: Decyzja zawsze należy do rodziny. Ja mogę tylko delikatnie odwieść od takiego pomysłu, kiedy czuję, że to nie jest jeszcze ten czas. W przypadku Nikosia wiedziałam, że jest w pełni gotowy, że niczego bardziej nie pragnie. Przegadywaliśmy to nie raz, udowadniał swoją gotowość sukcesami w konkursach wokalnych. Zawsze świetnie radził sobie z krytyką, co nie jest łatwe dla każdego. Będąc w takim programie, Talenciak musi umieć przegrywać i nie załamywać się, gdy komuś nie spodoba się jego wykonanie. Póki co, cała Polska jest zachwycona Nikodemem i jedyna moja obawa dotyczy tylko tego, jak 14-latek poradzi sobie z popularnością, która w jego przypadku jest nieunikniona.
Skąd wiedzieliście, że teraz jest ten czas?
EN-S: Mam na to pewien test. Kiedy uczniowi nie przeszkadza, że śpiewa w grupie, czerpie z tego radość, potrafi nie grać zawsze pierwszych skrzypiec, nie płacze po przegranej w konkursie i nie szuka winnych w jury, ale w sobie, wtedy wiem, że przezwycięży wszystkie przeciwności i jest gotowy. Nikodem nigdy nie marudzi i mówiąc kolokwialnie „nie gwiazdorzy” – z pokorą przyjmuje to, co mam mu do powiedzenia, a musiałam nie raz poinformować go, nad czym jeszcze musimy popracować. Wiedziałam, że przed samym wejściem na tak wielką scenę ogólnopolskiej telewizji może ogarnąć go lęk, ale chyba dobrze wiedział kogo zaprosić na backstage. Jerzyk, mój syn i jednocześnie młodszy kolega Nikosia, rozładował jego stres.
Nikodemie, jakie jest twoje największe muzyczne marzenie?
NP: Marzę o międzynarodowej karierze. Chciałbym występować na największych scenach w Polsce i na świecie. Interesuje mnie pop, a inspiracją jest dla mnie Shawn Mendes, Bruno Mars, Bryan Adams oraz Dawid Kwiatkowski. Chciałbym też śpiewać własne piosenki.
EN-S: Zawsze powtarzam moim uczniom, że artystą może nazywać się tylko ten, kto śpiewa własne piosenki, nie covery, dlatego napisałam dla Nikodema piosenki, które niedługo będzie można usłyszeć. Zachęcam go też do tego, żeby się uczył gry na pianinie i to rzeczywiście się dzieje.
Pamiętasz w jakich okolicznościach i kiedy trafiłeś do Studia Esti?
NP: Dokładnie nie pamiętam. Wiem, że byłem mały i rodzice znaleźli dla mnie tę szkołę, ktoś im ją po prostu polecił. Nie byłem do końca przekonany, więc sprawdziłem, co robi pani Estera, jak i co śpiewa, gdzie występuje, i dopiero wtedy się zdecydowałem.
To były jedne z zimowych warsztatów, trafiłem w sam środek dużego projektu, w krótkim czasie musiałem się nauczyć piosenki po angielsku, co mnie trochę przerażało. Pani Estera widziała, że jestem onieśmielony i zapewniała, że zwykle jest spokojniej. Zaufałem jej i rzeczywiście było spokojniej… Na chwilę. Do kolejnego projektu.
EN-S: Rzeczywiście, stawiam przed moimi uczniami takie wyzwania, ale znam moje dzieciaki i wiem, że podołają. Tak było wtedy w przypadku Nikodema i naszego musicalu. Poradził sobie fantastycznie.
Kiedy Nikoś do mnie trafił, był w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Rzeczywiście to rodzice go przyprowadzili. Oboje są muzykalni, a Nikodem ma to po nich.
NP: Mówili, że śpiewałem jeszcze zanim zacząłem mówić.
EN-S: Wiedzieli, że jest utalentowany i że tkwi w nim ogromny potencjał. Zależało im na tym, żeby te zdolności rozwinąć pod moim okiem. Artyści to najczęściej outsiderzy, chcą podążać swoją drogą, nie wyobrażają sobie, że ktoś im będzie narzucał repertuar. Chcą śpiewać sami, to co lubią. Żeby pracować z nauczycielem, muszą mu zaufać. Bardzo ważne jest także zaufanie rodziców, a w przypadku rodziców Nikodema jest ono stuprocentowe.
Od razu wiedziałaś, że będziesz pracować z wyjątkowym chłopcem?
EN-S: Poziom u tak małych dzieci jest najczęściej bardzo podobny, ale Nikodem śpiewał niezwykle czysto intonacyjnie. To dla mnie był sygnał, że takiemu dziecku mogę powierzyć prawie każdy utwór. W Chodzieży, która słynie z warsztatów jazzowych, możemy współpracować ze znakomitymi muzykami, którzy nam akompaniują, co jest niesamowicie kształcące. Nikodem podczas takich koncertów znakomicie dawał sobie radę. Śpiewał w harmonii bez żadnych kłopotów, był przecież małym chłopcem.
A potem przyszła mutacja…
EN-S: Mutacja to przemiana. Nigdy nie wiadomo w którą stronę pójdzie i jaki głos usłyszymy.
NP: Słyszymy głos, z którym trudno sobie poradzić.
EN-S: Tak, wskakują tzw. koguty, ale to najmniejszy problem. Wokaliście przechodzącemu mutację można zaszkodzić, przegiąć, przetrenować głos, przecież ulega zmianom budowa całego aparatu głosowego. To spora odpowiedzialność nauczyciela śpiewu, żeby dobrze poprowadzić takiego młodego wokalistę. Mam wrażenie, że z dziewczynkami jest zwyczajnie łatwiej.
Nikodem przechodzi mutację i co słyszycie?
EN-S: Słyszę już nie dziecko, a młodego mężczyznę, który śpiewa jak anioł. Nikodem zaczął śpiewać coraz więcej, lepiej, robił coraz większe wrażenie na scenie – zachwycał wyjątkową barwą. Technika leży po mojej stronie, jednakże talent Nikodema to dar.
Kiedy z tobą rozmawiam, trudno mi uciec od jubilerskich konotacji. Twoja praca kojarzy mi się z pracą poławiacza pereł, szlifierza diamentów. Poznajesz dziecko, które jedyne, co ma to nieszkolony głos, po kilku latach pracy z tobą zawodowi muzycy i wokaliści biją się, żeby ten młody człowiek śpiewał właśnie z nimi. Dostajesz diament i robisz z niego brylant.
EN-S: Moi uczniowie to dzieci, młodzież i dorośli. Zgłaszają się na przesłuchania sami, a w przypadku młodszych dzieci przyprowadzają ich rodzice. Mam to niewiarygodne szczęście, że trafiają do mnie same utalentowane osoby. Moja praca prócz mozolnej emisji głosu i wszystkiego, co się z tym wiąże, polega na wydobyciu z wokalisty jego najpiękniejszych atrybutów, znalezieniu najodpowiedniejszego repertuaru, naprowadzeniu wizerunkowym. Ta obróbka diamentów, jak ją nazywasz, to połączenie talentu młodego człowieka i jego determinacji z moją wiedzą merytoryczną i doświadczeniem na scenie.
Skąd wiesz, że dany uczeń osiągnie w przyszłości sukces?
EN-S: Nie zawsze wystarczy sam talent, niestety. Osoba obdarzona talentem to artystyczna dusza, nie zawsze rozumiana wśród rówieśników, nauczycieli. Rodzice utalentowanego ucznia muszą wykazać się wyjątkowym zrozumieniem i powinni zaufać trenerowi wokalnemu. Od tego zaufania wiele zależy. Zatem na sukces składa się tutaj wiele czynników, choć bywa i tak, że to zwyczajny przypadek. Nie ma jednej recepty na sukces.
Co ten młody człowiek musi w sobie mieć, a co można wypracować?
EN-S: Talent to pojęcie konkretne i dla mnie to w ogóle podstawa do rozpoczęcia wspólnej zabawy z muzyką. Jednakże mamy grupy wokalne w naszym Studio Esti, które mają również zajęcia umuzykalniające w bardzo ogólnym tego słowa znaczeniu. Są to grupy początkujące, które objęła moja siostra, Ania Ciechanowska. Przychodzą także pod nasze skrzydła uczniowie, którzy chcą zwyczajnie spędzić z nami czas w przyjaznej i radosnej atmosferze, przy okazji nabrać więcej odwagi. W takim przypadku sukces, który wspólnie wypracujemy, to wyjście z tzw. cienia, odwaga sceniczna, która przydaje się nawet podczas recytacji wiersza na forum klasy. Jeśli jednak pytasz o Talenciaka, po którym widać od razu „to coś”, to prócz talentu jakaś forma charyzmy. Cechy osobowościowe, które wyczuwa się właściwie od pierwszej rozmowy. Sama to zauważyłaś, gdy podglądałaś moje zajęcia w Chodzieży. Przypomnij sobie małą Zosię, która natychmiast przykuła twoją uwagę – to właśnie jest „to coś”. Nie przejdziesz obojętnie, zapamiętasz od razu.
Fakt. Panią prezes Zosię zapamiętam na długo. A jakim uczniem jest Nikodem?
EN-S: To chłopiec o bardzo wysokiej kulturze osobistej, przeuroczy młody człowiek, który nigdy nikomu nie sprawi przykrości. Nie pamiętam, aby opuścił choćby jedne zajęcia. Jest ambitny, czasem może nawet za bardzo. Każde zadanie traktuje bardzo poważnie, a jeśli ma dużo obowiązków w szkole i faktycznie może mieć kłopot z czasem, by je wykonać, natychmiast mnie o tym informuje. Taka wrażliwa i kochana dusza.
Jestem z niego bardzo dumna, w pełni zasłużył na to, co dziś na niego spływa. Fala sukcesu jest efektem konsekwencji, pracowitości, determinacji i planu, który Nikodem sobie wytyczył, będąc jeszcze w trzeciej klasie szkoły podstawowej. We wszystkim wspierają go rodzice. To piękna, kochająca się rodzina.
Na czym jeszcze – oprócz nauki śpiewu – polega Twoja praca?
EN-S: Studio Esti to szkoła śpiewu estradowego, a estrada rządzi się swoimi prawami. Estrada kocha kolorowych ludzi, a scena w całej swojej istocie kocha artystów, którzy nie tylko odśpiewują utwór, ale czują jego tekst, potrafią oddać klimat piosenki, także swoim wyglądem scenicznym. Tego oczekuje od nas widz, tylko wtedy skupi swoją uwagę i zapamięta występ. W naszej szkole wybudowaliśmy piękne studio nagraniowe, właściwie zbudował je mój mąż. Tu uczymy pracy studyjnej, organizuję kilka koncertów w roku z muzykami, uczniowie nieustannie pracują z mikrofonem. Każdego roku wyjeżdżamy na obóz letni, gdzie koncertujemy w plenerze oraz do ukochanego Teatru Buffo w Warszawie. Naszych uczniów kilka razy w roku wspierają również najlepsi trenerzy wokalni. Do nagranych utworów tworzymy teledyski. Na kanale YouTube mamy ich już prawie 1000. Zaśpiewać tak, by z zamkniętymi oczami ktoś, kto cię słucha, pozostał z tobą do końca, chwycić za serce, tak do końca, to sztuka, którą zgłębiamy wspólnie z moją cudną, zdolną młodzieżą. Uwielbiam to.
Czy po sukcesie Nikodema odnotowałaś większe zainteresowanie nauką w Twojej szkole?
EN-S: Zainteresowanie zawsze wzrasta, gdy odnotujemy sukces w programie telewizyjnym. Nasze Talenciaki biorą udział w ogólnopolskich festiwalach i przywożą dyplomy i statuetki naprawdę często, także w bardzo trudnych kategoriach konkursowych, jak poezja śpiewana, ale to właśnie występ w show telewizyjnym robi największe wrażenie. Mogę powiedzieć, że jesteśmy szkołą, która zaznaczyła się we wszystkich największych show telewizyjnych w Polsce. To mnie wzrusza i daje mi napęd do działania. Piszę piosenki dla naszych uczniów i staram się dawać im wszystko, czego potrzebuje na start każdy młody artysta. Resztę już oglądacie państwo w telewizji i oceniacie efekt wspólnej pracy.
Niebawem pokażemy na deskach naszych scen w: Wałczu, Pile i Chodzieży musical „Akademia Marzeń”, do którego napisałam 22 piosenki. Dzieciaki zagrają swoje role i tak jak marzyły, nie tylko będą śpiewać, ale także staną się prawdziwymi aktorami. Nie mogę się doczekać czerwca.
Czy masz już na oku kolejne diamenty?
EN-S: Oczywiście. Kibicuję wszystkim naszym uczniom i staram się niczego nie przeoczyć, a to bardzo trudne zadanie. Zdaję sobie sprawę, że mogę nie dostrzec, przeoczyć, nie odczytać potrzeb jakiegoś ucznia. Ale bardzo się staram, aby każdemu młodemu artyście poświecić odpowiednio dużo uwagi. Dziś nawet nie wymienię najlepszych, którzy mocno się wyróżniają w naszej szkole, ponieważ mogłabym innym sprawić przykrość. Dyplomatycznie odpowiem, że ,,nie wszystko złoto co się świeci”, jednakże diamentu nie przeoczę. Usłyszycie o nim, albo ja wam o nim opowiem.
Zapraszam do kibicowania Nikodemowi w bitwach The Voice Kids, a ponadto zapraszam na występ naszej młodzieży 21 marca w telewizji śniadaniowej TVP 2 w programie „Pytanie na śniadanie”.
Diamentów ci u nas dostatek.
Dziękuję za rozmowę.