Z burmistrzem Mirosławca Piotrem Pawlikiem o tym, jak to jest być samorządowcem, który nie musi robić kampanii wyborczej i zmagania kolegów z sąsiednich gmin może oglądać z bezpiecznej perspektywy i z dużym spokojem, o planach na ten rok i czystkach w inwestycyjnej szufladzie rozmawia Zuzanna Błaszczyk-Koniecko.
Proszę przyjąć nasze gratulacje.
– Dziękuję bardzo.
Co myśli burmistrz Piotr Pawlik, kiedy w okolicznych gminach trwa kampania wyborcza, często brudna, trwają debaty, a nawet spory sądowe, gdzieniegdzie wybory muszą się rozstrzygać w drugiej turze, a Pan jest wygrany na starcie?
– Myślę, że chyba robimy dobrą robotę w Mirosławcu. Jestem bardzo zadowolony, że to, co wykonaliśmy w ostatnich pięciu latach nie poszło na marne, zostało zauważone i dostaliśmy kolejną szansę na to, żeby kontynuować naszą pracę. To potwierdzenie, że obrany przez nas kierunek jest właściwy.
Przemawia przez Pana skromność, ale brak kontrkandydata to jednak rzadkość i dowód na Pana mocną pozycję. Żaden z włodarzy okolicznych gmin nie był w tak komfortowej sytuacji.
– Nie wiem czy słowa o mocnej pozycji się do mnie odnoszą. Sukces, który nazywa Pani moim, to tak naprawdę sukces całego zespołuurzędników. Tego sukcesu by nie było, gdyby urząd nie pracował sprawnie, jeśli by sprawnie nie pozyskiwał środków zewnętrznych i przerabiał ich na poszczególne inwestycje, jeśli by nie był przyjazny dla mieszkańców. Według mnie ten wynik wyborczy jest wynikiem sprawnej pracy naszych urzędników.
Wokół, szczególnie w gminach powiatu drawskiego, z którymi Mirosławiec sąsiaduje, zaszło bardzo wiele – często nieoczekiwanych – zmian…
– Te wybory to materiał na pracę doktorską. Nie rozumiem, co się wydarzyło, że z planszy zniknęło tak wielu dobrych zawodników. Naprawdę bym się tego nie spodziewał. Ale to tylko kolejny dowód na to, że żaden samorządowiec nie jest przyspawany do swojego stołka i jeśli wyborcy zdecydują, że chcą zmian, tych zmian dokonają.
Realizowaliście wspólnie jakieś projekty?
– Tak, projekt zagospodarowania Drawy i Korytnicy, na naszym terenie zainwestowaliśmy w plażę przy Kosiakowie. Ostał się tylko burmistrz Drawska Pomorskiego, ale reszta samorządowców to dla mnie ogromne zaskoczenie, ale też informacja, że nie można się do stanowisk przyzwyczajać. Jeśli wyborcy podejmą decyzję o zmianie, trzeba być gotowym na to, żeby się spakować i wyjść z urzędu.
Panu gromadzenie kartonów raczej nigdy nie groziło…
– W pierwszym roku urzędowania, kiedy mój gabinet służył jednocześnie za salę ślubów, miałem w tym wprawę. W piątek przychodził komunikat, że w sobotę jest ślub, więc musiałem wszystkie rzeczy zabrać, a w poniedziałek wyciągałem je z powrotem. To zdarzało się kilkanaście razy w roku, także pakowanie mam opanowane.
Jeśli nie zmienią się przepisy, będzie to Pana ostatnia kadencja.
– Na tych zasadach gry, które mamy dzisiaj, tak. Zobaczymy, czy w trakcie tych pięciu lat nic się nie zmieni. Słyszałem, że opracowywana jest ścieżka, która może się zakończyć zdjęciem tego zakazu.
Gdyby się okazało, że ten zakaz rzeczywiście zostanie zdjęty, miałby pan ochotę na jeszcze jedną kadencję?
– Kiedy porównałem liczbę głosów, które otrzymałem teraz i w 2014 roku, kiedy także uczestniczyłem w plebiscycie, zauważyłem lekki spadek poparcia z 82 do 78 procent, ale myślę, że na jeszcze jedną kadencję wystarczy.
4 procent to właściwie w granicy błędu statystycznego. Liczy Pan więc, że zakaz zostanie zdjęty?
– Kiedy zaczynałem pracę na tym stanowisku w 2010 roku, pomyślałem sobie, że zostanę tu do emerytury. Być może uda mi się zrealizować plan sprzed 14 lat?
Załóżmy, że zakaz zostanie jednak utrzymany. Ma Pan już na oku swojego następcę?
– Cały czas najbliżej pracy tego samorządu był Piotr Czech, który funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej pełni już od kadencji. Dlatego uważam, że jest naturalnym kandydatem na stanowisko burmistrza.
Jakie ma Pan plany na najbliższą kadencję?
– W ten rok weszliśmy z ogromnym bagażem inwestycji rozpoczętych w roku 2023, które będą realizowane jeszcze w roku 2025, więc jesteśmy dobrze rozpędzeni i jeśli tego paliwa – mam na myśli środki zewnętrzne – nie zabraknie, zrealizujemy wszystkie projekty, które czekają w szufladach. W tym roku trzeba więc będzie zacząć od nowa zapełniać te szuflady projektami. A wszystko to oczywiście w porozumieniu z mieszkańcami, bo realizujemy przecież ich potrzeby. Krótko mówiąc ten rok będzie rokiem kończenia inwestycji, ale jednocześnie też tworzenia projektów na kolejne lata.
Porozmawiajmy więc o tym, co będzie kończone w tym i następnym roku oraz o planach na najbliższe lata.
– Jednym z większych zadań, które jest w trakcie realizacji, jest modernizacja remizy. W zeszłym tygodniu podpisaliśmy umowę na modernizację stacji uzdatniania wody w Mirosławcu Górnym i w Bronikowie. Jesteśmy z tego dumni, bo to oznacza przejście ze średniowiecza w erę nowoczesności i automatyki, a przede wszystkim inwestycja będzie oznaczała poprawę jakości wody dostarczanej mieszkańcom. Jeśli chodzi o tematy z długą brodą to przystępujemy wreszcie do remontu dachu kościoła w Próchnowie. Gdybyśmy poczekali jeszcze pół roku, ten dach wpadłby do środka, a kościół trzeba by było zamknąć. Będziemy przeprowadzać remont ulicy Parkowej od stadionu do torów kolejowych. Ta droga po zimie dała nam się we znaki dlatego, że nie ma odwodnienia. Ubytków było tak dużo, a grubość nawierzchni asfaltowej jest tak mała, że nie było już czego naprawiać. Kolejne bardzo ważne zadanie, które przed nami stoi to remont piętra biblioteki i budowa platformy dla osób niepełnosprawnych. Dużym zadaniem będzie wyburzenie starej kamienicy na rynku i jej odbudowa. Chcemy tam przenieść ośrodek pomocy społecznej, który również będzie dostosowany do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Bardzo dużym zadaniem będzie budowa dróg, chodników i oświetlenia na tzw. osiedlu ptasim i modernizacja stadionu z całym zapleczem. Przed nami także budowa boiska i miejsca rekreacji dla mieszkańców Mirosławca Górnego. Jednostka bardzo mocno się rozbudowuje, żołnierzy przybywa, musimy nadgonić zaniedbania i starać się żołnierzy przyciągać. Teraz wielu z nich wynajmuje mieszkania poza Mirosławcem, chcielibyśmy, żeby osiedlali się na Osiedlu Górnym. Agencja Mienia Wojskowego remontuje lokale i one cieszą się zainteresowaniem, ale to akurat nie leży w naszej gestii. My staramy się przyciągać potencjalnych mieszkańców infrastrukturą sportowo-rekreacyjną.
W ilu procentach te bloki są zasiedlone?
– Dzisiaj mamy tam około ośmiuset mieszkańców, a w dobrych czasach było i 2 tys., jest więc co poprawiać. Liczę, że dzięki mojej obecności w komisji doradczej ministra obrony uda się ruszyć ten temat.
A jest coś takiego, czego przez lata nie udało się zrobić, co jest dla Pana drapiącą metką?
– To na pewno wspomniane już Osiedle Ptasie. W oczy kłuje mnie także budynek przychodni. Kiedy wyprowadzimy ośrodek pomocy społecznej do nowego budynku, będziemy mogli przeprowadzić remont i uwolnić pomieszczenia pod gabinety specjalistyczne, na które dzisiaj nie mamy miejsca. Przychodnia zdecydowanie spędza mi sen z powiek, a ponieważ mieszkam niedaleko, widzę ją codziennie i codziennie myślę o tym, że ten problem trzeba pilnie rozwiązać.
Dużo się mówi o środkach z KPO, ale ich konkretne przeznaczenie to ciągle jedna wielka niewiadoma. Na co chcielibyście je wydać?
– Właśnie przerabialiśmy tabelę, próbując ją przełożyć na środki i naprawdę nie uda się tu sięgnąć po zbyt wiele. Kiedy myślę o pieniądzach z KPO, czuję się tak, jakbym oglądał cukierki przez szybę. Są tematy wodno-kanalizacyjne, więc na pewno będziemy się starali o dofinansowanie modernizacji kolejnych stacji uzdatniania wody. Widzieliśmy też możliwości dotyczące budowy ścieżek rowerowych. To także fotowoltaika i termomodernizacja, a to już mamy zrobione. Trzeba też pamiętać o tym, że to będzie pożyczka, być może w części umarzalna, ale każdy samorząd musi być gotowy na spłatę. I to nie jest tak, że będziemy mogli sobie na wszystko pozwolić, nawet przy zerowym oprocentowaniu, bo te pieniądze trzeba będzie oddać.
Ale rusza też nowa perspektywa unijna…
– Jeśli chodzi o te środki, będziemy realizować wspólny projekt powiatowy, część jest też na ścieżki rowerowe, przymierzamy się do budowy ścieżki na Kalinówkę, zmodernizować i rozbudować pomost nad jeziorem Kosiakowo, poprawić stan plaży na terenie kąpieliska.
Wróćmy jeszcze na chwilę do polityki. Kiedy i dlaczego wystąpił Pan z Platformy Obywatelskiej?
– To było w roku 2018. Nie czułem, że mam jakikolwiek wpływ na politykę powiatową Platformy, stwierdziłem, że jak nie mam na coś wpływu, to nie będę się z tym męczył i wcale nie jest mi z tym źle.
Czy – jeśli chodzi o dystrybucję środków – ułatwiło to współpracę z poprzednim rządem?
– Myślę, że tak. Ale analizując wyniki wyborów w naszym i sąsiednim powiecie, wielu samorządowców to kandydaci bezpartyjni. Mieszkańcy chcą, żeby włodarz miał kontakty, potrafił się dogadywać z władzami wojewódzkimi, czy centralnymi, ale niekoniecznie chcą, żeby nosił w kieszeni legitymację partyjną.
Dziękuję za rozmowę i życzę realizacji wszystkich planów i zamierzeń.