– Z dnia na dzień stałem się wrogiem dla wielu osób tylko dlatego, że jestem burmistrzem Wałcza. Nawet nie znałem tych ludzi. Ani oni mnie – opowiada Maciej Żebrowski, podsumowując mijającą kadencję i to, czego się przez ostatnie lata nauczył.
Jak ocenia Pan swoją pierwszą kadencję na stanowisku burmistrza Wałcza?
– Ta kadencja, nie tylko dla mnie, ale chyba dla wszystkich nawet bardzo doświadczonych samorządowców była wyjątkowo trudna i nieprzewidywalna. Przez dwa lata mierzyliśmy się z pandemią, a następnie z wojną na Ukrainie i pomocą uchodźcom. Jeśli do tego doliczyć wysoką inflację, kryzys gospodarczy, niezależne od nas zwiększone koszty funkcjonowania samorządu, wzrost cen paliwa i materiałów, aż trudno uwierzyć, że mogło się to wszystko wydarzyć na przestrzeni 5 lat jednemu burmistrzowi. Na pewno przeszedłem chrzest bojowy i jestem dumny z tego, że pomimo tylu trudności i przeszkód, realizowaliśmy zamierzone cele. Kiedy każdego dnia człowiek koncentruje się na pojedynczych projektach, nie myśląc o tym, co już zostało zrealizowane, patrzy w przód i widzi, ile jeszcze przed nim. Dopiero szykując się do tego wywiadu, kiedy spojrzałem na statystyki, uświadomiłem sobie, że wykonaliśmy kawał dobrej roboty.
W takim razie zacznijmy od inwestycji. Proszę wymienić kilka najważniejszych.
– Każda zrealizowana inwestycja była ważna i na pewno wyczekiwana przez mieszkańców. Tak naprawdę, żeby wymienić wszystkie, przydałby się osobny artykuł.
Zachęcamy do tego, ale proszę wymienić chociaż 10 najistotniejszych.
– Zacznę może od inwestycji, które zrealizowaliśmy, a na które mieszkańcy czekali od wielu lat i co najmniej od kilku kadencji były obiecywane przez wszystkich kandydatów. To remont kina Tęcza i rewitalizacja terenu przy ul. Wojska Polskiego, ożywienie półwyspu Strączno, ścieżka rowerowa do Ostrowca, wymiana taboru autobusów miejskich na ekologiczne i energooszczędne, a teraz bezpłatna komunikacja dla wszystkich, wymiana oświetlenia w mieście na ledowe (1300 opraw), rozbudowa systemu monitoringu miejskiego, budowa łącznika pomiędzy ul. Gen. W. Andersa z Al. Zdobywców Wału Pomorskiego razem z budową ronda. Do tego dodajmy remonty dróg na Osiedlu Królowej Jadwigi, Zaułku Chełmińskim, ulicy 3 Maja, ulic Morzyce, Nowe Morzyce i Chopina, ulic Bursztynowej, Brylantowej, Szmaragdowej i Wilczej, Osiedlu Zacisze, ulicy Żabiej.
Co Pana najbardziej zaskoczyło w pracy burmistrza?
– Największym zaskoczeniem dla mnie było to, że z dnia na dzień stałem się wrogiem dla wielu osób. Nie jestem człowiekiem konfliktowym i właściwie nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tak oficjalnym hejtem kierowanym w moją stronę. Ludzie, których nawet nie znałem, atakowali mnie i pisali w mediach społecznościowych na mój temat niestworzone rzeczy tylko dlatego, że jestem burmistrzem. Wydawanie decyzji administracyjnych i stanie na straży prawa jest jednym z zadań burmistrza. Nie zawsze te decyzje mają swój pozytywny finał, np. konieczność płacenia podatków czy brak możliwości umorzenia zobowiązań. Dla części mieszkańców jest to nie do zaakceptowania, a swoją złość i frustrację przelewają na komentarze w internecie. Radzenia sobie z tymi sytuacjami naprawdę musiałem się nauczyć.
A czego jeszcze nauczył się Pan przez te lata?
– Praca na stanowisku burmistrza była i nadal jest dla mnie ogromną lekcją pokory. Z perspektywy mieszkańca, czy przedsiębiorcy miałem pełne przekonanie, że „wszystko się da” i wszystko jest możliwe, niestety rzeczywistość jest inna. Prowadząc własny biznes i realizując różne projekty, wszystko, co w prawie nie jest zapisane jest dozwolone, w samorządzie jest dokładnie odwrotnie i to była moja lekcja nr 1. Lekcja nr 2 i chyba najważniejsza to ta dotycząca współpracy. Nawet jeśli masz świetne pomysły i zgrany zespół w Urzędzie Miasta, to bez jedności w Radzie Miasta, każdy dobry pomysł i każdy ciekawy projekt może zostać odrzucony, a burmistrz zostaje ze związanymi rękoma. Natura ludzka sprawia, że każdy do pracy przychodzi z rożnych pobudek. Moją był rozwój Wałcza, realizacja wizji budowania miasta idealnego do życia, pracy i inwestowania. Nie przewidziałem tego, że część radnych może mieć zupełnie inne motywacje, często skażone prywatą, oderwane od potrzeb społeczności lokalnej. Dlatego dziś koncentruję się na tym, by w kwietniowych wyborach samorządowych zaprezentować mieszkańcom najlepszych kandydatów na radnych. Ludzi merytorycznych i doświadczonych w różnych dziedzinach, którym dobro naszego miasta naprawdę leży na sercu. Wspólnie z Młodymi Wałcza, Koalicją Obywatelską i ORS Przyszłość tworzymy silną drużynę #Team Wałcz. I jestem przekonany, że idąc w jednym kierunku możemy więcej.
Jakie było największe wyzwanie tej kadencji?
– Jeśli chodzi o inwestycje, na pewno remont kina i rewitalizacja ul. Wojska Polskiego. Wspólnie z moim zespołem uznaliśmy, że skoro otrzymaliśmy dofinansowanie w kwocie 4 mln zł to grzechem zaniechania byłoby odpuszczenie takiej inwestycji. Dla naszego kina to był ostatni dzwonek. Po drodze oczywiście – jak to bywa przy tak dużym przedsięwzięciu – napotkaliśmy wiele trudności. Spotkaliśmy się też z ogromnym oporem radnych opozycyjnych. Dziś jestem dumny, że nie odpuściliśmy i zakończyliśmy tak ważną dla naszego miasta inwestycję. To ogromny sukces. Jeśli chodzi o wyzwania pozainwestycyjne, zdecydowanie była to praca w warunkach pandemii COVID19, gdy towarzyszył nam ogromny strach i duża niepewność przyszłości.
Czy wszystkie inwestycje były wykonane z budżetu miasta? Ile pieniędzy z zewnątrz udało się pozyskać w mijającej kadencji?
– Pozyskiwanie środków zewnętrznych to był nasz priorytet. Wiedzieliśmy, że z samego budżetu miasta nie będziemy w stanie zrealizować takiej ilości inwestycji. Dodam, że w tej kadencji przeznaczyliśmy na inwestycje blisko 100 mln zł, w tym ze środków zewnętrznych niemal połowę, bo 43 mln zł.
Proszę się cofnąć do początku kadencji, kiedy był Pan w koalicji z radnymi klubów Alternatywa i Niezależni, co by Pan zmienił i dlaczego?
– Na każdą decyzję ocenianą dziś, a podjętą w przeszłości, należy spojrzeć przez pryzmat ówczesnej sytuacji. To były moje początki jako burmistrza i naiwnie wierzyłem, że to stanowisko z polityką nie ma zbyt wiele wspólnego. Chciałem pracować na rzecz rozwoju naszego miasta i realizować obietnice złożone mieszkańcom. Jednak wówczas nastroje antyburmistrzowskie były bardzo silne. Nikt z ówczesnych koalicjantów nie dopuszczał opcji porozumienia z byłą panią burmistrz. Jak się jednak okazało, była to zwykła manipulacja. A co bym zmienił? Mając dzisiejszą wiedzę i doświadczenie, nie zaufałbym ludziom, którzy od lat na hejcie i destrukcji budują swoją pozycję. Ustaliłbym warunki i się ich sztywno trzymał. Ponadto nie dałbym się tak łatwo sprowokować i podpuścić.
W jakiej kondycji jest budżet miasta?
– Budżet miasta jest w dobrej kondycji. Jesteśmy w stanie na bieżąco regulować zobowiązania. Kredyt jest spłacany zgodnie z harmonogramem i nie ma potrzeby zaciągania nowego długu. Jednak są w budżecie obszary, które wymagają zwiększonych wpływów. Liczę na zmianę Ustawy o finansowaniu samorządów i wzroście udziału w PIT i CIT. Nasze miasto, ze względu na niskie podatki, paradoksalnie traci podwójnie. Oczywiście cieszę się, że wspieramy naszych mieszkańców, jednak niższe podatki to niższa subwencja dla miasta z pieniędzy rządowych. Ustawodawca uznał bowiem, że skoro stać nas na niskie podatki, to znaczy że jesteśmy zamożnym miastem.
Czy wykorzystywane w tej kadencji hasła: Wałcz warto wracać i Wałcz miastem sportu z perspektywy czasu okazały się trafione?
– „Wałcz warto wracać” to hasło, które towarzyszy naszemu miastu od lat i stanowiło dla nas bazę do promocji innych aktywności miejskich takich jak „Wałcz warto inwestować”, czy „Wałcz warto rozmawiać”. Z kolei sport wydawał się w sposób naturalny oddawać klimat naszego otoczenia i historii stąd pomysł na hasło „Wałcz miastem sportu”. Jednak największą moją dumą w tym zakresie jest utworzenie Stowarzyszenia Wał Pomorski 1945 nowej marki turystycznej, w którą dziś zaangażowanych jest aż 10 gmin. Marka rozwija się bardzo prężnie i o naszym regionie zaczyna być naprawdę głośno nie tylko w kontekście aktywnej turystyki, ale również turystyki militarnej.
Miasto to nie tylko inwestycje, ale także sport i kultura, które są równie ważne dla mieszkańców. Co udało się zrobić w tym zakresie?
– W ciągu ostatnich 5 lat zorganizowaliśmy około 1600 wydarzeń miejskich, w których łącznie udział wzięło ok 300 tys. osób – mieszkańców i turystów. Wprowadziliśmy nową ofertę wydarzeń kulturalnych i sportowych. W Miejskim Ośrodku Sportu i Rekreacji odbywają się zajęcia cykliczne, a Wałecka Amatorska Liga Siatkówki oraz Koszykówki bije rekordy popularności, nie tylko wśród zawodników z Wałcza. Zorganizowaliśmy również kilka dużych wydarzeń sportowych jak Centralne Uroczystości Dni Olimpijczyka, gale bokserskie z Krzysztofem Głowackim w roli głównej, mistrzostwa Polski seniorów w boksie, mistrzostwa Polski w deskach SUP, olimpiadę młodzieży w boksie, a już w maju czekają nas kolejne mistrzostwa Polski tym razem w kajakarstwie klasycznym. To ponad 300 zawodników, którzy przyjadą właśnie do Wałcza, by zmierzyć się z najlepszymi.
W Wałeckim Centrum Kultury odbyły się setki koncertów, wystaw i wydarzeń, które przyciągnęły zupełnie nową publiczność. W turnieju sztuki recytatorskiej „Wobec własnego czasu” udział wzięła rekordowa liczba uczestników. Nawet podczas pandemii, kiedy wiele miast zrezygnowało z większości wydarzeń, w Wałczu nadal się one odbywały, choć w ograniczonym zakresie. Warto również wspomnieć, że w pierwszym roku naszej kadencji WCK organizowało całe wakacje dla mieszkańców – potańcówki, animacje itp. Nieco później, gdy zaczęło to wyglądać świetnie, Rada Miasta zablokowała nam środki, zmniejszono dotacje i zaczęły się problemy. Mimo to działo się naprawdę bardzo dużo. Nie mówiąc już o ponad 20 tys. uczestników Festiwalu Dwóch Jezior.
Jakie obietnice wyborcze udało się Panu zrealizować, a co się nie udało i z jakiego powodu?
– Powiem nieskromnie, że większość obietnic została zrealizowana lub jest w trakcie realizacji. Musimy jednak pamiętać, że hasło z jakim szedłem do poprzednich wyborów to „Wałcz 2050”. Długofalowe zmiany wymagają czasu. Już wtedy nie zakładaliśmy, że wszystko uda nam się zrealizować w czasie jednej kadencji i głośno o tym mówiliśmy. Wizja miasta w którym „warto po prostu żyć” do dziś nam towarzyszy. Liczę na to, że w nadchodzących wyborach mieszkańcy zaufają nam po raz kolejny i razem będziemy trzymać obrany w 2018 r. kurs. Trzeba jednak przyznać, że gdyby w naszej Radzie Miasta była jedność, a środki – jak choćby w przypadku WCK – nie byłyby blokowane, moglibyśmy zrobić znacznie więcej. Znacznie więcej moglibyśmy zrobić, gdyby radni wyrazili zgodę na sprzedaż działek w tzw. widełkach. Te środki z pewności przyspieszyłyby, czy wręcz umożliwiłyby realizację wielu oczekujących inwestycji, a dodatkowo zasiliłyby miejski budżet wpływami z podatku od nieruchomości. To przykre, że nawet w tak ważnej sprawie nie spotkaliśmy się z przychylnością Rady.
Jaka jest Pana wizja rozwoju Wałcza w kolejnych latach? Co Pan uważa za priorytet? Z jakimi wyzwaniami pilnie trzeba się będzie zmierzyć?
– Tematów jest całkiem dużo i niestety większość z nich jest bardzo kosztowna. To m.in. rewitalizacja centrum miasta w okolicach Domu Rzemiosła (15 mln), remont nabrzeża Jeziora Zamkowego (7 mln), remonty dróg na osiedlach domków jednorodzinnych (Olimpijskie, Batory, Marzenie, Filmowe), co może kosztować budżet nawet 12 mln zł, remonty i budowa nowego zasobu mieszkaniowego (16 mln), budowa nowego lub remont stadionu oraz Centrum Sportów Wodnych w MOSiR-ze (25 mln). Mamy plan na modernizację ZEC i przejście na OZE (30 mln), budowę małej obwodnicy miasta (Nowomiejska – Kołobrzeska – Wojska Polskiego – Budowlanych), co – jak szacujemy – będzie kosztowało 14 mln zł., uzbrojenie Strefy Ekonomicznej na ul. Kołobrzeskiej oraz uzbrojenie nowych terenów inwestycyjnych (30 mln).
Pomysłów nam nie brakuje, nadal aktywnie będziemy pozyskiwać środki zewnętrzne, ponieważ tylko dzięki nim jest możliwość realizacji tak dużych inwestycji. Pozostałe zadania, nad którymi już dziś pracujemy, a które nie wymagają dużych nakładów finansowych, będziemy realizować z budżetu miejskiego.
Nie chcemy obiecywać mieszkańcom rzeczy, które od lat są wpisane w harmonogram remontów dróg, ponieważ niezależnie od wyników wyborów one i tak zostaną zrealizowane. Nie chcemy obiecywać realizacji inwestycji, które będą wykonywane przez instytucje zewnętrzne jak PKP (remont dworca), czy GDDiKA (obwodnica DK 22), ponieważ decyzyjność w tych tematach nie należy do naszych kompetencji. Szczerość i partnerstwo w relacji Urząd – Mieszkaniec to podstawa. A liczby i wyniki to wspólny mianownik do każdej dyskusji.
Dziękuję za rozmowę
Tekst płatny.