niedziela, 19 stycznia
Strona głównaAktualnościWałczanie na igrzyskach

Wałczanie na igrzyskach

Z dyrektorem I Liceum Ogólnokształcącego im. Kazimierza Wielkiego z Oddziałami Mistrzostwa Sportowego w Wałczu, a także trenerem i byłym wiceprezesem Polskiego Związku Kajakowego oraz byłym prezesem Zachodniopomorskiego Związku Kajakowego Waldemarem Rogulskim rozmawia Tomasz Chruścicki.

O kierowanej przez Pana szkole mówi się, że jest kuźnią kajakarskich i wioślarskich talentów. Ilu olimpijczyków opuściło mury wałeckiego LO nr 1?

– Do dzisiaj (rozmawiamy 23 lipca – dop. aut.) wypuściliśmy w świat 30 olimpijczyków. Po rozpoczynających się za kilka dni Igrzysk Olimpijskich w Paryżu dojdą jeszcze dwie olimpijki: Adrianna Kąkol oraz startująca w reprezentacji Niemiec Paulina Paszek. Pierwsza z nich pływa w osadzie K4, która jest nazywana „polskimi atomówkami”. Adrianna skończyła naukę w naszej szkole w 2020 roku. Podczas Gali Sportu, wieńczącej Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski, organizowanego przez Przegląd Sportowy i Polsat, została wyróżniona tytułem „Nadzieja Olimpijska Paryż 2024”. Natomiast Paulina opuściła mury naszej szkoły w 2016 roku. Potem przeniosła się do Niemiec i zaczęła reprezentować barwy tego kraju.

A jak wygląda dorobek medalowy na igrzyskach Waszych absolwentów?

– Woreczek medalowy naszych wychowanków rozwiązał w Sydney w 2000 roku Paweł Baraszkiewicz. Do tej pory uzbierało się osiem olimpijskich medali w kajakarstwie i wioślarstwie. Mamy na koncie jeden medal złoty, dwa srebrne i pięć brązowych. Złoto wywalczyły Magdalena Fularczyk-Kozłowska i Natalia Madaj-Smolińska w Rio de Janeiro w 2016 roku. Srebro wywalczyli wspomniany już Paweł Baraszkiewicz w Sydney oraz nasza multimedalistka Karolina Naja, która zdobyła do tej pory srebrny medal na w Tokio 2020 (przypomnę, że rozgrywanych z powodu pandemii w 2021 roku), oraz trzy brązowe medale, wywalczone na Igrzyskach Olimpijskich w 2012 roku w Londynie, w 2016 roku w Rio oraz w Tokio. Dla niej będą to więc już czwarte igrzyska.

W Paryżu wystartuje dwoje zawodników, mocno związanych z Wałczem, i to za nich będziemy ściskać kciuki najmocniej. Oprócz Karoliny, będzie to Wiktor Głazunow.

– Karolina Naja jest już legendarną postacią w polskich kajakach. Ma w dorobku cztery medale, zdobyte na trzech igrzyskach. Oprócz tego, że jest wybitną zawodniczką, jest także wspaniałą mamą. To, że potrafi pogodzić wychowanie syna z uprawianiem sportu na takim poziomie, jest godnym podkreślenia ewenementem.

Zdobędzie kolejny medal w Paryżu?

– Nie wiem, choć bardzo jej tego życzę. Na pewno jest ciągle zawodniczką ze światowego topu, ale w konkurencji K4 jest wiele osad, które mają szanse na medal. O sukcesie lub niepowodzeniu, zwłaszcza na tym poziomie, często decydują detale. Jedno pociągnięcie wiosłem może przesądzić o tym, że zajmuje się albo pierwsze, albo czwarte miejsce.

Ale do tej pory te decydujące pociągnięcia wiosłem wykonywały osady, w których płynęła Karolina. Co miało na to wpływ?

– Chyba charakter Karoliny i jej partnerek, bo pamiętajmy, że ona zdobywała swoje medale w dwójce i czwórce, zresztą w dwójce dwukrotnie z inną naszą absolwentką Beatą Mikołajczyk.

A jak wyglądają szanse Wiktora Głazunowa na medal w Paryżu?

– Wiktor to jest chłopak z charakterem, który dużo w życiu przeszedł i który nigdy się nie poddaje. W jego przypadku można być pewnym, że zawsze będzie walczył, bez względu na okoliczności. Ma też szczęście, że w życiu trafia na bardzo dobrych ludzi: naszego Bogdana Hertela, Marka Zacharę, także innych. Nie wiem, czy wywalczy medal na igrzyskach, ale przypomnę, że był czwarty na ubiegłorocznych mistrzostwach świata. W tym roku co prawda nie zakwalifikował się do finału w mistrzostwach Europy, ale to nie była jego docelowa impreza w sezonie. Może akurat był w ciężkim treningu, co musiało mieć wpływ na jego formę? Tego nie wiem. Ja w każdym razie na pewno nie skreślam jego szans.

Szkoła Mistrzostwa Sportowego w Wałczu obchodziła w ubiegłym roku jubileusz 45-lecia swojej działalności. Wychowała nie tylko wielu olimpijczyków, ale także medalistów mistrzostw świata i innych najważniejszych zawodów w kajakarstwie i wioślarstwie. Jak ważnym jest ogniwem systemu szkolenia w polskim kajakarstwie i wioślarstwie?

– Dorobek naszych absolwentów świadczy o tym, że taki model szkolenia, jaki stworzyliśmy w naszej szkole, jest optymalny. Zawodnicy są w stanie godzić naukę ze sportem. Cieszymy się, że 99,9 procent naszych podopiecznych zdaje maturę. Mają zapewnione dobre warunki bytowe. Mieszkają w internacie zlokalizowanym nad samym jeziorem, na którym trenują 10 razy w tygodniu pod opieką bardzo dobrej kadry szkoleniowej, tuż obok jest tor na Bukowinie. Porównywalnych warunków nie ma nigdzie indziej w Polsce. I to daje efekty, czego potwierdzeniem jest fakt, że na Igrzyska do Paryża jedzie troje naszych absolwentów na bodajże 9-osobową reprezentację – bo nie wiadomo, co będzie z kanadyjkarkami – to uważam, że ten odsetek jest znaczący, a podczas wielu poprzednich igrzysk był on jeszcze większy. Perspektywy na przyszłość też są znakomite. Kilka dni temu zakończyły się mistrzostwa świata juniorów i młodzieżowców w kajakarstwie w Plowdiw w Bułgarii. Polska zdobyła na nich 9 medali i prawie w każdym przypadku zdobył go lub przyczynił się do jego zdobycia płynąc w osadzie wychowanek naszej szkoły. Alex Borucki, nasz tegoroczny absolwent, został podwójnym mistrzem świata w K1 na 500 i na 1000 metrów. To na pewno jeden z najzdolniejszych kajakarzy młodego pokolenia na świecie. Nasza szkoła cieszy się bardzo dobrą renomą w całej Polsce. Trafia do nas młodzież nawet z odległych ośrodków: Karolina Naja przyjechała do nas z Tychów, Alex Borucki i Adrianna Kąkol z Krakowa – to tylko niektóre przykłady zawodników, którzy przyjechali właśnie do Wałcza, chociaż bliżej swoich miast mieli inne szkoły mistrzostwa sportowego.

Co ich przyciąga właśnie do Was?

– Myślę, że bardzo dobre warunki, o których już mówiłem, oraz doświadczona kadra trenerska. Jest Zbyszek Kowalczuk, który pracuje w szkole właściwie od początku, od lat osiemdziesiątych. Mamy młodego Irka Szpyndę, nawiasem mówiąc absolwenta naszej szkoły. Jest Zdzisław Ryder, który przez wiele lat prowadził u nas zajęcia i zawsze może do tego wrócić. Mamy też w swoich zasobach najwyższej klasy fachowca Michała Brzuchalskiego i Bogdana Hertela, który skończył pracę w klubie i jest teraz zatrudniony w naszej szkole. Jeśli chodzi o wioślarstwo, to mamy Jacka Błocha, który wychował między innymi Magdalenę Fularczyk-Kozłowską. Generalnie sądzę, że mamy się kim pochwalić. Nasi trenerzy gwarantują prawidłowy rozwój talentów, które trafiają do szkoły. Brakuje nam trochę szkoleniowców młodego pokolenia, bo młodzi ludzie nie garną się teraz do tego zawodu, a nie mówię tylko o Wałczu i nie tylko o kajakarstwie i wioślarstwie, ale o całej Polsce i o sporcie w ogóle.

Kajakarstwo ma się jednak w Wałczu ciągle bardzo dobrze, ale znacznie gorzej wygląda sytuacja w wioślarstwie.

– Tak, ale to nie jest problem tylko naszej szkoły, bo wynika to z sytuacji w wioślarstwie w Polsce. W Paryżu będą nas reprezentować bodaj tylko dwie osady. Nie da się ukryć, że to niewiele. Dzieciaki generalnie nie garną się teraz do sportu. Szukamy po całym kraju młodych ludzi o odpowiednich parametrach fizycznych, które odgrywają zasadniczą rolę w uprawianiu tej dyscypliny i to jest naprawdę trudne zadanie, ale myślę, że z czasem uda się to wszystko poukładać.

Dziękuję za rozmowę i… zaczynamy ściskać kciuki za naszych.

Fot. K. Naja, B. Hertel, Facebook.

Zobacz również

Studnica chce do Kalisza

Jak pozyskiwać środki unijne

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Reklama -spot_img

Popularne

Pomaganie ptakom to kwestia nieoczywista

Studnica chce do Kalisza

Czas na mikrogranty!