poniedziałek, 24 marca
Strona głównaAktualnościWymarzony początek rundy

Wymarzony początek rundy

Inaugurujący rundę wiosenną sezonu 2024/25 mecz, a zwłaszcza jego wynik, zostanie na długo w pamięci całego środowiska Orła Wałcz: od piłkarzy po kibiców. Zwycięstwo nad Bałtykiem w Koszalinie, i to w takich rozmiarach, o niczym jeszcze wprawdzie nie przesądza, ale może oznaczać, że cierpliwa praca nad budowaniem solidnego, 4-ligowego zespołu powoli przynosi oczekiwane efekty.

Bałtyk Koszalin – Orzeł Wałcz 1-4 (1-1)

Orzeł: Edwin Odolczyk – Hubert Antoniak, Szymon Bezhubka, Marek Hermanowicz, Vinzenzo Riccio – Jakub Kraszkiewicz (84′ Hubert Leśny), Patryk Ściurkowski (55′ Daniel Popiołek), Konrad Trzmiel (65′ Jakub Krzemień), Mateusz Lewandowski – Konrad Mularczyk (65′ Patryk Kowalczuk) – Jakub Kuzio (55′ Wojciech Suślik).

Pierwszy mecz w rundzie jest dla każdego zespołu sprawdzianem przede wszystkim tego, jak przepracowany został okres przygotowawczy. Wyniki meczów kontrolnych nie są wprawdzie bez znaczenia, ale to dopiero spotkania ligowe weryfikują potencjał drużyny i poszczególnych piłkarzy.

Wyprawa do Koszalina na mecze z Bałtykiem czy Gwardią nigdy nie była dla Orła łatwa. Nadmorskie kluby miały zazwyczaj zupełnie inne cele – walczyły jeśli nie o awans, to przynajmniej o czołowe miejsca w tabeli, a Orzeł myślał o tym, jak uniknąć spadku. Koszalińskie kluby od kilku sezonów utknęły jednak na poziomie 4. ligi i wprawdzie nadal zajmują miejsca w górnej połówce tabeli, ale do trzeciej ligi awansują inni. Zarówno w przypadku Bałtyku, jak i Gwardii na pewno można mówić o stagnacji, a niektórzy wspominają w ich kontekście nawet o kryzysie. Mimo wszystko wydaje się, że Orzeł chętnie zamieniłby się np. na budżety, choćby z Bałtykiem…

W zimowej przerwie głośno mówiło się o osłabieniu Bałtyku. Znalazło to potwierdzenie w sobotę, 1 marca – trener Mateusz Kaźmierczak wystawił na mecz z Orłem aż pięciu młodzieżowców, a kolejnych pięciu czekało na swoją szansę na ławce rezerwowych. Wyjściowa jedenastka Orła była o wiele bardziej doświadczona, a jeśli mowa o młodych zawodnikach, to w pierwszym składzie było ich dwóch: Lewandowski i Kraszkiewicz.

To, co przede wszystkim rzucało się w oczy w sobotę w zespole Orła, to siła ławki rezerwowych. Mecz zaczęli na niej tacy piłkarze, jak m.in. Popiołek, Suślik czy Kowalczuk, a także Krzemień i Kasperek – każdy z nich mógł się spokojnie znaleźć w Koszalinie w pierwszej jedenastce, a od kilku trener Dariusz Pilip w poprzedniej rundzie rozpoczynał układanie wyjściowego składu.

– Właśnie do tego dążymy, budując kadrę zespołu – mówił prezes Orła Adam Łukaszewicz. – Żeby każdy, kto jest na boisku: albo od początku, albo wchodzi z ławki, coś drużynie dawał. I to było w Koszalinie widać.

Orzeł zaczął mecz z Bałtykiem bez żadnego respektu dla bardziej renomowanego, ale – jak się okazało – niekoniecznie silniejszego rywala. Koszalińska młodzież biegała co prawda od swoich wałeckich rywali trochę szybciej, ale ci nadrabiali to boiskową mądrością, nieustępliwą walką w środkowej strefie boiska i dość wysoko ustawioną linią obrony. Mecz od początku był dość ostry z obu stron. Jako pierwszy żółty kartonik obejrzał jeden z zawodników gospodarzy, ale pomiędzy 14 i 33. minutą sędzia napomniał w ten sposób aż trzech defensywnych graczy Orła: Bezhubkę, Hermanowicza i Trzmiela.

Na początku meczu piłkarze Bałtyku sprawdzili dyspozycję Odolczyka dwoma na szczęście niezbyt groźnymi strzałami z kilkunastu metrów, oddanymi po szybkich akcjach lewym skrzydłem. Orzeł zrewanżował się w 7. minucie akcją po stałym fragmencie – piłkę z autu wyrzucił Riccio głową, zgrał ją w kierunku Lewandowskiego Kuzio, a pomocnik Orła uderzył mocno z powietrza, jednak bramkarz Bałtyku popisał się skuteczną interwencją. Szkoda, bo akcja była bardzo ładna…

Goście rzadziej byli przy piłce, ale w swoich poczynaniach byli konkretniejsi. W 14. minucie najlepszy na boisku w tym okresie meczu Ściurkowski podał z wolnego na skrzydło do Antoniaka, który przebiegł z piłką kilka metrów i zacentrował w pole karne. Znajdujący się w pobliżu bliższego słupka Kraszkiewicz przedłużył zagranie do środka, a zamykający akcję Riccio płaskim uderzeniem przy słupku pokonał bezradnego bramkarza gospodarzy.

Piłkarze Bałtyku podkręcili po starcie gola tempo swoich ataków, ale nie wypracowali sobie zbyt wielu okazji do oddania strzałów, a jeśli nawet im się to udawało, to posyłali piłkę obok bramki. Tak było aż do 44. minuty, kiedy czekającym już chyba na przerwę wałeckim piłkarzom przydarzyła się strata piłki w środku pola. Goście wyprowadzili szybką kontrę, po której futbolówka trafiła do znajdującego się w narożniku pola karnego Mariusza Bedlińskiego. Strzał gracza Bałtyku zawadził jeszcze o interweniującego obrońcę Orła, co zmyliło Odolczyka, który zmuszony był wyjąć piłkę z siatki.

Po zmianie stron gospodarze ruszyli do zdecydowanych ataków i pod bramką Odolczyka dość często było gorąco. Dariusz Pilip wpuścił na boisko Popiołka oraz Suślika, którzy weszli za zmęczonego Ściurkowskiego i osłabionego po niedawnej chorobie Kuzio. Pozwoliło to zespołowi gości złapać chwilę oddechu i próbować przenieść ciężar gry na połowę Bałtyku. Brzemienna w skutki okazała się 58. minuta, kiedy wybiegającego na czystą pozycję po prostopadłym podaniu Kraszkiewicza sfaulował Kasper Szaflarski. Sędzia Paweł Maćkowiak nie wiedzieć czemu ukarał gracza Bałtyku tylko żółtą kartką, ale ponieważ Szaflarski miał już takie napomnienie na swoim koncie, więc w konsekwencji musiał opuścić boisko. Wykonujący rzut wolny z 16,5 metra Popiołek trafił w mur, a poprawka Hermanowicza w niewielkiej odległości minęła słupek bramki gospodarzy.

W 63. minucie groźnie zrobiło się pod bramką Orła. Bezhubce przytrafił się techniczny błąd na 35. metrze od bramki Odolczyka i napastnik Bałtyku stanął oko w oko z bramkarzem Orła. Na szczęście napastnik gospodarzy minimalnie chybił i na tablicy wyników nadal był remis.

W poczynaniach miejscowych przez kilkanaście minut nie było widać braku jednego zawodnika, ale z czasem ta różnica stawała się coraz bardziej znacząca. Gra Orła nabrała więcej rozmachu po wejściu na boisko Kowalczuka, który w 65. minucie zmienił nie w pełni sprawnego Mularczyka oraz Krzemienia, który zastąpił Trzmiela. Obydwaj zmiennicy spisali się bardzo dobrze.

Przełomowa dla wyniku meczu okazała się 84. minuta meczu. Kolejna akcja Orła zaowocowała rzutem rożnym, którego – ku zaskoczeniu kibiców Orła – nie wykonywał Popiołek. Podana spod chorągiewki piłka trafiła jednak do stojącego w narożniku pola karnego wałeckiego pomocnika, któremu obrońcy Bałtyku zostawili zbyt wiele swobody. Popiołek futbolówkę przyjął, przymierzył i precyzyjnym strzałem po sztucznej trawie umieścił ją przy dalszym słupku bramki Bałtyku.

Odzyskanie prowadzenia nie zaspokoiło apetytów wałeckich piłkarzy. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry obrońcy Bałtyku uciekł głodny gry Suślik, który upadając spod końcowej linii zagrał wzdłuż bramki gospodarzy. Piłka przeleciała pomiędzy bramkarzem i obrońcami i trafiła prosto na nogę wprowadzonego kilka minut wcześniej Leśnego. Strzał wałeckiego młodzieżowca odbił bramkarz Bałtyku, ale dobitka Lewandowskiego nieuchronnie trafiła do siatki.

Ale i to nie był jeszcze koniec. Trzy minuty później walkę o pozycję w polu karnym gospodarzy wywalczył głodny gry Kowalczuk. Piłkarz Orła z obrońcami na plecach próbował przerzucić piłkę nad wybiegającym bramkarzem, który końcami palców zdołał podbić ją w górę. Kowalczuk poszedł jednak za akcją do końca i głową posłał futbolówkę do siatki.

Po ostatnim gwizdku wałeccy piłkarze nie celebrowali swojego triumfu tradycyjnym rondem na płycie boiska, ale ich uśmiechnięte od ucha do ucha oblicza pokazywały, jak bardzo są z siebie zadowoleni. Festiwal głośnych śpiewów i oznak radości zaczął się dopiero w szatni.

Szeroko uśmiechnięty był również trener Orła Dariusz Pilip.

– Do tej czerwonej kartki wszystko mogło się potoczyć w każdą stronę – komentował szkoleniowiec. – Wynik jest super, ale to dopiero początek.

– Moim zdaniem, decydujące były zmiany – uważa obecny na meczu prezes Orła A. Łukaszewicz. – Chyba najstarsi kibice nie pamiętają takiego wyniku.

Celebrowanie zwycięstwa nie może jednak trwać zbyt długo, bo już w najbliższą sobotę (8 marca) o godz. 15.00 na stadionie miejskim Orzeł podejmować będzie kolejnego trudnego rywala – Inę Goleniów. Po tym jednak, co wałczanie pokazali w Koszalinie wydaje się, że uzyskanie korzystnego wyniku na pewno jest w zasięgu Orła.

Tomasz Chruścicki

Relacje ze wszystkich meczów Orła będę dostępne co tydzień w wydaniach papierowych i wersji elektronicznej Gazety Wałeckiej.

oplus_0

Poprzedni artykuł
Następny artykuł
Zobacz również

Trzaskowski w Wałczu

Nowy inwestor w Wałczu

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

- Reklama -spot_img

Popularne

Trzaskowski w Wałczu

Nowy inwestor w Wałczu

Biogazownia w Strącznie: za i przeciw

Co z tym Eaglem?