czwartek, 19 września

Zimowy azyl

Działająca od niemal 6 lat wałecka ogrzewalnia w okresie jesienno-zimowym zapewnia schronienie osobom, które czy to z własnego wyboru, czy też po życiowych zakrętach zmagają się z kryzysem bezdomności. W ciągu sezonu dziennie przez placówkę przewija się kilkanaście osób. Wśród nich są nie tylko wałczanie, lecz także mieszkańcy innych miejscowości i cudzoziemcy.

Według rozporządzenia Ministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z 2017 roku ogrzewalnia musi być czynna od 1 października do 30 kwietnia przez 7 dni w tygodniu. Bezdomni powinni mieć zapewniony dostęp do ciepłej i zimnej wody, możliwość przeprowadzenia podstawowych zabiegów higienicznych, a także wymiany odzieży i wypicia gorącego napoju. Osoby przebywające w ogrzewalni muszą mieć zapewnione miejsce siedzące i opiekę co najmniej jednego opiekuna na nie więcej niż 50 osób.

Wałecka ogrzewalnia znajduje się przy ulicy Budowlanych na terenie ZKM. Jest to pomieszczenie dla osób przebywających na terenie Wałcza, którzy z powodu braku miejsca stałego pobytu nie mają możliwości zabezpieczenia się przed zimnem. Zgodnie z ustawą może tam jednocześnie przebywać 15 osób. Ogrzewalnia nie jest schroniskiem ani noclegownią i dlatego nie ma tam łóżek do spania, a każdy z przebywających ma zapewnione tylko miejsce do siedzenia.

– Ogrzewalnia działa od 2018 roku. Jest to miejsce, w którym można się ogrzać, wykąpać, wyprać ubrania i przeczekać mróz, czy złą pogodę. Myśleliśmy o stworzeniu schroniska, czy też noclegowni, lecz do tego potrzeba lepszych warunków lokalowych i przede wszystkim znacznie większych nakładów finansowych – wyjaśnia wiceburmistrz Wałcza Adam Biernacki.

Wałecką ogrzewalnię prowadzi Spółdzielnia Socjalna „Ważka”. 

– Ogrzewalnią zajmuje się MOPS, lecz nam zleca koordynacje działań – tłumaczy prezes „Ważki” Barbara Radkiewicz. – To oni zatrudniają opiekunów oraz zapewniają środki potrzebne do funkcjonowania placówki. Natomiast my robimy zakupy i sprawdzamy czy wszystko dobrze funkcjonuje. Prowadzimy także zbiórki odzieży, która jest nieustannie potrzebna oraz staramy się stworzyć bezdomnym namiastkę normalności, organizując kolację wigilijną, czy też śniadanie wielkanocne. Należy tu pokreślić, że odbywa się to zawsze 24 grudnia i w Niedzielę Wielkanocną. Najczęściej w ogrzewalni przebywa 12 osób, lecz jest tam spora rotacja i przewija się znacznie więcej potrzebujących. Widać jednak, że ludzie wracają.

Na swoją działalność – utworzona w styczniu 2022 roku – spółdzielnia czerpie środki z różnych źródeł. Organizuje sprzątanie budynków użyteczności publicznej, prowadzi również usługi transportowe dzieci z niepełnosprawnością do placówek oświatowych. Spółdzielnia posiada wypożyczalnię sprzętu rehabilitacyjnego oraz prowadzi usługi opiekuńcze. Osoby zatrudnione w  „Ważce” piszą również projekty i spółdzielnia otrzymuje dotacje, a także pozyskuje sponsorów. Obecnie w spółdzielni na etatach jest zatrudnionych 27 osób, opiekujących się ponad setką podopiecznych.

Aby dostać się do ogrzewalni, należy wejść na teren ZKM i kierując się strzałkami, wejść między budynki. Niewielki, trójkątny plac – zwany przez bezdomnych „spacerniakiem” – z dwóch stron ograniczają budynki, a z trzeciej pełny, ponad dwumetrowy płot i wysokie tuje. Już na pierwszy rzut oka widać, że jest to królestwo bezdomnych, a stojący wózek, czy sterta reklamówek mówi o tym, czym zajmują się przebywające w ogrzewali osoby. Sama ogrzewalnia składa się z liczącej około 30 m2 sali głównej, wyposażonej w stoły i 15 krzeseł. Znajduje się tam również lodówka i kuchenka mikrofalowa. W części sanitarnej są dwie kabiny prysznicowe, toalety, a także bojler z ciepłą wodą. Nie ma typowej pralni, lecz – jak twierdzi B. Radkiewicz – spółdzielnia zapewnia wystarczającą ilość ubrań potrzebną do wymiany. Do dyspozycji opiekunów jest oddzielne pomieszczenie, choć lepsze określenie tego miejsca to niewielka – licząca około 4 m2 – klitka.

Nad całością 24 godziny na dobę czuwa trzech opiekunów. Po rozmowie z jednym z nich można wysnuć wniosek, że praca tam niesie za sobą wiele wyzwań.

– W ogrzewalni pracuję od momentu jej powstania – opowiada Eugeniusz Iwan. – Przez te lata przewinęło się bardzo dużo osób, jednak przeważają ci sami ludzie. W ubiegłym sezonie trafił do nas obywatel Ukrainy, a w tym roku Czech. Ciężko było się z nim porozumieć, nie chciał rozmawiać, lecz było widać, że ma coś na sumieniu. Nie posiadał dokumentów i nie chciał mówić o sobie. Stwierdziliśmy, że zawiadomimy ambasadę Czech i poprosimy, aby ich przedstawiciel po niego przyjechał. Zbladł i zniknął następnego dnia. W tym sezonie gościmy wyłącznie mężczyzn, choć w ubiegłych sezonach przychodziły również kobiety. Stałym bywalcem od 2018 roku jest pan Bogdan.

Przekrój wiekowy osób przebywających w ogrzewalni jest różny. Najstarszy jest właśnie – liczący 72 lata – pan Bogdan, a od najmłodszego dzieli go pół wieku. Sporym problemem są osoby, których rodziny wręcz się pozbyły.

– Mają one różne zaburzenia i są uciążliwe dla bliskich, więc zmuszają ich do odejścia – dodaje E. Iwan. – Trafił do nas młody chłopak z Mirosławca, bo rodzina go nie chciała. Inny, u którego również widać jakieś zaburzenia, potrafi godzinami „rozmawiać” z trzymaną przed twarzą łyżką i robi to szczególnie w nocy. Kolejny „przemawiał” do obrazka na ścianie. Bardzo źle to wpływa na innych, atmosfera w takich sytuacjach się zagęszcza. Nie znam dokładnych przyczyn dlaczego niektórzy są bezdomni, lecz wiem, że posiadają rodziny. Jeden ma w Wałczu matkę, inny brata z rodziną, jednak wydaje się, że to przez alkohol stracili kontakt z bliskimi.

Jedną z najważniejszych zasad panujących w ogrzewalni jest zakaz spożywania alkoholu, dlatego nie przyjmuje się osób będących pod wpływem. Wyjątkiem jest panujący na zewnątrz silny mróz. Czasami jak ktoś przyjdzie pijany, jest proszony o pójście na długi spacer i kiedy wytrzeźwieje, może wejść i się ogrzać. Oczywiście dochodzi na tym tle do scysji, a pijani potrafią wyzywać, kopać w drzwi i są czasami sporym utrapieniem.

– W tym sezonie – odpukać – jeszcze większej awantury nie było – kontynuuje opiekun. – W poprzednich zdarzało się, że nie było tygodnia, kiedy musieliśmy wzywać policję. Czasami sytuacje są bardzo napięte. Przybywające tu osoby potrafią rzucać się do siebie, lecz także do nas. Mają pretensję praktycznie o wszystko. Musimy uważać, ponieważ potrafią schować alkohol w krzakach i piją pod pretekstem wyjścia na papierosa. Napojem, jaki cieszy się największym powodzeniem, jest niestety denaturat. Przy tym, co mnie dziwi, że nadużywając alkoholu, praktycznie żaden z tych mężczyzn nie choruje. Oczywiście z powodu np. choroby nóg mają problemy z chodzeniem, zdarzają się odmrożenia, cierpią również na inne przypadłości, lecz z przeziębieniem, czy katarem nikt się tutaj nie zmaga.                 

Bezdomni przebywają w ogrzewalni całą noc, kładą się na podłodze, bo przecież nikt nie wysiedzi na krześle tyle godzin. Rano niektórzy wychodzą do miasta i starają się pozyskać jakieś pieniądze. Czy to zbierając puszki, czy też próbując coś „zarobić” stojąc pod marketami. Inni zostają i zabijają czas. Jeżeli pogoda nie pozwala wyjść na zewnątrz, w ogrzewalni spędzają całą dobę  lub dwie. W tym czasie rozwiązują krzyżówki, czytają gazety (telewizora nie ma, jest radio) i najchętniej grają w karty. W zeszłym sezonie jeden z opiekunów przyniósł gry planszowe, lecz nie cieszyły się one powodzeniem. Najwięcej osób zbiera się wieczorami.

Większość podopiecznych ogrzewalni otrzymuje zasiłek celowy oraz bony na darmowe obiady. Niektórzy potrafią oszczędnie gospodarować otrzymanymi, czy też zdobytymi środkami, lecz zdarzają się tacy, którzy zasiłek wydają – najczęściej na alkohol – w ciągu dwóch dni.

– Żyje się powoli i można wytrzymać – swoją opinię na temat ogrzewalni wygłasza pan Józef. – Najważniejsze, że jest ciepło. Nie mam rodziny, a ostrych zakrętów życiowych miałem co niemiara. Nadużywałem alkoholu, lecz teraz mam trzymiesięczną przerwę i widzę, że można tak żyć. Choć pracowałem, to wyłącznie na czarno i nie mam prawa do emerytury. Otrzymuję zasiłek z MOPS-u. Przebywałem w DPS w Białogardzie, lecz tam mi się nie podobało, więc wróciłem do Wałcza. Teraz czekam na cieplejsze miesiące, a gdy przyjdzie maj, przeniosę się na moje ulubione miejscówki w mieście.

– Praca w ogrzewalni nie jest łatwa – podsumowuje E. Iwan. – Należy mieć odpowiednie podejście do tych ludzi. Wiedzieć jak reagować na sytuacje, które niekiedy mogą prowadzić do wybuchu złych emocji. Jest to mocno stresujące zajęcia i nawet odwiedzający nas funkcjonariusze policji twierdzą, że nie chcieliby tu pracować.

Jednak ktoś musi się tymi ludźmi przecież zaopiekować.

Piotr Szypura                                                                    

Zobacz również

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Popularne